Nie ma sprawy, sama jestem bardzo ciekawa tego ogrodu, więc opinie, choćby diametralnie różne, tym bardziej zachęcają do wyrobienia własnej "organoleptycznie"
Zazdroszczę szczerze. Ja nawet domek dla jeża mam (eM zrobił, z drewna, wg instrukcji) i jeża nie mam
Lawendę teraz cięłaś? Może i ja zetnę (jakoś mi się przegapiło).
Mój eM. na propozycję zwiedzania tego ogrodu ucieka w dal. To miłe miejsce na wypicie kawy. Byłam kilka razy na kawie. Choć wiedza i doświadczenie Właścicieli ogrodu wspaniałe.
Twoja opinia jest miażdżąca. Może ja mam więcej sentymentu - widziałam ten ogród po raz pierwszy 8 lat temu, widzę jak się zmienił, rozrósł. Początek mojej praktycznej wiedzy dotyczącej nawożenia to wykład KB. Ogród miałam już dawniej, ale pojęcia o uprawie ziemi nie. Ostatnio byłam tam w sierpniu, ale rok temu - czyżby aż tak podupadł od tego czasu? Prawda pewnie leży gdzieś pośrodku, a może jest to też kwestia nastawienia, ja wiedziałam, że to nie jest ogród na skalę Przypek, raczej uroczy drobiazg do odkrycia pośród lasów. Przydomowy ogród w angielskim stylu, z regularnym układem kwiatowym w pobliżu domu, sadem, warzywnikiem i sporym zapleczem - takie wszystko, co trzeba
Jeszcze coś muszę dodać Nie zamierzam bronić rzeczy, które się nie nadają do obrony (ogród leśny np, nadmierne tłumy), ale myślę, że sądząc po pytaniach, jakie padały z ust wielu odwiedzających, jest jakaś szansa, żeby w ojczyźnie mniej było surowych trawników otoczonych tujami. Patrząc od tej strony, jest to dobry kierunek
Ooo, teraz czuję się, jakbyś przypięła mi order na piersi
Muszę jednak z pokorą wyznać - przy tych wyborach i tak popełniłam masę błędów. Ale w sumie, co tam, jakaż to przygoda!
Pozdrowię. Przyznam, że dużo (i wyłącznie dobrze) gadałyśmmy z Toszką o Tobie i Twoim ogrodzie. Długo mnie nie było na O. i trafiłam do niego jak już był urządzony.
I mnie kompletnie zauroczył. Oglądałam rabaty fotka po fotce i chłonęłam ten klimat, tę lekkość rabat...
I oczywiście, jak zdzwoniłyśmy się z Toszką, to o niczym innym nie byłam w stanie gadać, tylko piałam zachwyty i ochy i achy.
Toszka z dużym uznaniem opowiadała mi, jak starannie i świadomie dokonywałaś wyboru roślin odpowiednich do Twojego ogrodu.
I to pokazuje, jak różny możemy mieć odbiór tego samego zjawiska, prawda? Myślę, że duże znaczenie ma jednak pora roku.
U mnie nadal październik Więc będę przynudzać październikowo
Każdy ma prawo do własnej opinii. Ja byłam w czerwcu, może w innych porach roku jest ciekawszy. Ogród leśny - żenada. Tabliczka z napisem większa, niż cały ten ogród. Preriowo-bylinowy - sadźcem stoi (Pan z dumą informował, że w każdym dołku trzy sztuki zostały wsadzone). Praktycznie nic tam nie kwitło. Wiata - wcale nie klimatyczna, chyba że wszystko, co drewniane, uznamy za klimatyczne. Trawnik - łąka porównywalna z pastwiskiem. W szklarence - jedynie kilka doniczek z umierającymi roślinami. W ogrodzie ziołowym - zioła rachityczne, jedynie kocimiętka dawała czadu.
Mały, nieciekawy, zaniedbany i przereklamowany.
Byłam z mężem, którego "starym wyjadaczem ogrodowym" nazwać się nijak nie da - był chyba bardziej rozczarowany, niż ja.
Zgadzam się, że to nie jest tak duży ogród, jak można by się spodziewać. Ale skala mikro to też nieprawda - jest przecież fragment z wielkim tunelem, w którym na powierzchni kilkudziesięciu metrów rośnie kilkadziesiąt odmian pomidorów i papryk. A obok są piękne rabaty z kwiatami do cięcia oraz osobna daliowa.
Zgadzam się co do pospolitości nasadzeń, ale nie ogrodu angielskiego, który jest bardzo piękny, ale preriowego, który właśnie sadźcem stoi.
Oprowadzający zaś nie jest profesjonalnym ogrodnikiem, a zaprzyjaźnionym pasjonatem.
W ogrodzie jest wiele fajnych drobiazgów - kilka rabatek cienistych, donicowych, rabaty przydomowe, wiata na poczęstunek i śliczny domek ze sklepikiem, nawet taki drobiażdżek, jak ogródek wodny w balii jest uroczy. Rzeczywiście zwiedzenie tego ogrodu nie zabierze więcej niż godziny, zwłaszcza takim starym wyjadaczom, jak tu na Ogrodowisku, ale jest to wycieczka bardzo przyjemna i inspirująca, a przy tym inspirująca w dobrym guście, bo ogród jest piękny i uprawiany ekologicznie
Nie jest zaniedbany, bo zasuwają w nim na co dzień dwie bardzo pracowite dziewczyny
Podsumowując - jeśli chodzi o ogród preriowy - nic specjalnego, cała reszta - całym sercem na tak
Tess, zdziwiłabyś się. Ogród pod koniec marca nie spał i widoków nie brakowało. Rabat kipiących bylinami nikt rozsądny o tej porze nie oczekuje.
Nie byłam w ogrodzie KB, znam z relacji, wygląda na zaniedbany. Nie można robić wszystkiego na raz, być wszędzie. Jednak cenię zacięcie popularyzatorskie. Nawet, jeśli pod płaszczykiem promocji. Za darmo nie ma nic
Tess, bardzo to dobra informacja (że wszystko ok) I jeśli mogę to ja bardzo proszę o pozdrowienie Toszki ode mnie Bardzo wiele Jej zawdzięczam ogrodowo, duuuuużo nas nauczyła
To nierozsądne w pierwszy dzień wiosny otwierać ogród dla Gości.
Zbyt duży nakład pracy (ze strony Pokazującego) i zbyt mało jeszcze wrażeń ogrodowych (dla Oglądającego). Przecież ogród jeszcze śpi. Ja się nie dziwię, że nikogo nie było.
Tyle w tym temacie.
W tym roku w czerwcu gościłam w Gdańsku i odkrywszy, że pewien innym popularny bardzo ogród jest niedaleko, pognałam, żądna wrażeń i nowych pomysłów ogrodowych.
Rozczarowanie to najdelikatniejsze z określeń. To nie ogród, to nawet nie namiastka ogrodu. Skala - mikro, rośliny - pospolite (rabaty angielskie zaminowane sadźcem, żeby na gęste i wypasione wyglądały).
Wiedza ogrodnicza osoby oprowadzającej - dyskusyjna (ktoś ze zwiedzających pokazał mu zdjęcie rośliny, z pytaniem, co to jest, bo w Danii rosło i mu się podobało. Pan nie wiedział. To była rodgersja czekoladowa.)
Ale reklama robi swoje - ludzi było mnóstwo, parking cały zastawiony.
Ja nie jestem spokojna, tylko uparta jak osioł.
Bardzo drażni mnie ten ogrodowy bałagan. Tyle lat już mieszkamy, a ogród to wieczny plac budowy. Zawsze leżą jakieś łoparki, wiaderka, sterty ziemi, worki, siatki, węże do podlewania, doniczki... Dobrze, że chociaż od frontu, kwestie wykopaliskowe zostały uregulowane. Choć nadal przed domem dosypana ziemia jest za nisko i trzeba będzie to jakoś podnieść.
Może po wydaniu wiosną seslerii heuflera i tyrzycy pagórkowatej, zdecyduję się poprawienie poziomu pasa wzdłuż kostki, skoro i tak bedę tam coś sadzić od nowa. Dumam nad posadzeniem ciemierników wzdłuż całej ścieżki.
Ach, gdyby istniała niziutka hakonechloa, tak do 20/30cm! Ale nie ma czegoś takiego.
Cieszę się, że werykulacja już za nami. Jeszcze ostatnia dawka nawozu, bez azotu. No i ciągłe grabienie trawnika, żeby na zimię nie zostały na nim liście.
Mam taką małą nadzieję, że może dzięki murkom resztki liści nie będa tak często lądować na położonym niżej trawniku. Może udałoby się potraktować liście kosiarką bezpośrednio na tych usypanych poziomach? Gdyby było pochyło to nie było możliwe.
Odnośnie żurawki to pewnie masz na myśli Citronelle. Tę rosnącą przy ściecznicach, nie lubiącą słonca, o której wspomniałam w poście dla Tess.