Dajano, dzięki za miłe słowa i buziaki. Marcinków u mnie dostatek, a będzie jeszcze więcej, niech się jesień mieni kolorami.
Co do Kajtka, to dzisiaj go nie pozdrowię od Ciebie. Wczoraj mnie chapnął. Zauważyłam, że kuleje i poddałam to analizie. Czy jak dźwigał po schodach pana buta i spadł z nim ze dwa razy, bo ciężki, czy naderwał sobie pazurek...a może igła świerkowa go uwierała... Właśnie wydobywałam tę igłę z jego kudełków na brzuszku, a on jak wariat na mnie skoczył i chaps mnie w rękę. Dzisiaj już nie kuleje.
Mój M. wydedukował, że nie wolno go męczyć wieczorem bo jest śpiący, i nie zabierać co należy do niego, np. taka igła świerkowa należała do jego brzucha. Dzisiaj się mijamy bez słów a M. mówi, że napisze do TV żeby przysłali nam psiego psychologa, najchętniej meksykańskiego Cezara.
Podziwiałam Twoje róże, juz widzę jak Cię cieszą, a co będzie za rok jak się rozkrzewią.
A hortensje nie za gęsto posadziłaś i taką ilość, one szybko rosną. Buziaczki.

Czerwienią się marcinki za krzewuszki i floksy, które swoje czerwienienie zakończyły już.

A tu marcinki dodają błękitu za czerwone chryzantemy, które wymarzły.Jeszcze w pełni zakwitną.