Więc dziś, żeby nie zmarznąć mimo dwóch bluz, kufajki i czapki, walczyłam z kompostem. Urosła mi spora pryzma różnych dobroci, nie ma jak się ruszać, trzeba było ogarnąć temat. Opróżniłam do końca jedną komorę z gotowego kompostu. Ach, jak ja lubię ten leśny zapach



Przerzuciłam do niej częściowo przerobiony kompost z drugiej komory, wrzuciłam część odpadków na nowy, podlałam wszystko skitraną gdzieś gnojówką z pokrzywy - pojęcia nie mam, czy ona jest jeszcze czynna biologicznie, ale przecież do nawilżenia kompostu idealna

I tyle, bo nie dosyć, że się styrałam, to jeszcze pod koniec zaczęłam marznąć...