Teraz bajeczka całkiem prawdziwa na poprawienie humoru
Zaczęło się od tego, że siostra upodobała sobie drzwi wejściowe z pochwytem bez stnadardowej klamki, ale stolarz niestety nigdy takich nie robił i nikt nie zgłębił tematu jak takie drzwi powinny być wykonane, dokładnie mówią brakło zamka kulkowego i samodomykacza. Takie drzwi jest w związku z tym łatwo zatrzasnąć. Problemu nie ma gdy ma się klucz przy sobie, a nie po drugiej stronie drzwi. Tak też dzisiaj jakieś dwie godziny temu się stało...

oczywiście to nie pierwszy raz. Pierwszy raz udało się otworzyć zamek kartą bankomatową, za drugim razem wchodziłem po drabinie przez balkon, ale to co było dzisiaj było najlepsze.
Jedyne uchylone okno było w spiżarni, okno małe, ale udało mi się w nie zmieścić i stać 3 metry nad ziemią na parapecie przez dwie godziny próbując przekręcić klamke

Nie mogę sobie ująć pomysłowości w tej kwesti. Pomijam, że okno było zasłonięte jeszcze żaluzją zewnętrzną, ale te już opanowałem ostatnio.
Ja się pytam... po co mi studia jak mam fach w ręku

Włamywanie się do własnego domu mam już prawie opanowane do perfekcji, a przy okazji sąsiedzi ukryci za firankami musieli mieć niezły ubaw jak stoje w nieludzkiej pozycji przyklejony do szyby wyzywając siostre

Na szczęście obyło się bez strat, tylko słoik z miodem się stłukł jak wpadłem przez okno do środka, po drodze w locie jeszcze coś rozlałem i na koniec jeszcze w to wdepnąłem

Cieszę się tylko, że nie ma w domu okien połaciowych, bo mam lęk wysokości i na dach bym już nie wlazł