Dzisiejszy i wczorajszy dzień upłynął na dorocznym rytuale
wertykulacji trawnika. Trochę liczb:
Ok. 400m2 trawnika
7 godzin pracy czy też dwa popołudnia
12 worków wyczesanego siana
Technika: tu wywód lekko dłuższy. Oczywiście najpierw koszenie. Potem wertykulator, ale mój ma mały kosz: zapełniał się co 3 metry. Co oznacza zatrzymanie się, przerzucenie zawartości do worka i ponowne zamocowanie kosza, włączenie wertykulatora etc. Ten tryb pracy szybko doprowadził mnie do szału, jak pobieżnie wyliczyłam trzeba by taki cykl powtórzyć jakieś 277 razy



Więc poleciałam tak: kosz fru, siano leciało na trawnik, potem grabiłam w kupki, te do worków i na koniec przejeżdżałam kosiarką, która zbierała resztki. Wydaje mi się, że zaoszczędziłam trochę czasu, 2-3 godziny. Szybciej też widać efekty pracy, nie jest tak nużąca. Macie może jakieś swoje patenty na wertykulację i ułatwianie sobie prac??
Efekt: jest brzydko, nawet bardzo brzydko. Ale to minie
Iwona100 i
Paweł2806, dziękuję za sugestię.
Tu widać, ile siana wylazło z trawnika po przejechaniu weltykulatorem
Tu widać też różnicę "przed i po", ten zielony pas to przyszła rabata na hortensje Limelight, a za nią rabata grabowa. Tego już nie wertykulowałam, za kilka dni trawnik będzie zlikwidowany.