Moje graby w końcu dziś zostały przycięte.
Generalnie trafił nam się dziś obfity ogrodowo dzień nagle.
A to za sprawą naszego psa, który niestety się czymś zatruł… bo rozbroił kompostownik

Od trzech dni nic nie je i oczywiście haftuje. Dziś byliśmy rano u weta, ale trzeba było na prześwietlenie, bo było podejrzenie krwotoku wewnętrznego

Na szczęście USG tego nie potwierdziło, ale Aaron musiał zostać na kroplówce i innych lekach. Potem w domu już tylko polegiwał.
A my wykorzystaliśmy nieplanowany wolny dzień i fakt, że pies dziś nie skacze na cięcie grabów i likwidację kompostownika właśnie.
Wszystkie graby uformowane.
Ponadto posadziłam jarzmianki od Lucy na stipowisku, a firletki na nowej rabacie pod skarpą przy placyku. Posadziłam też kupione dawno i zapomniane stipy. Na skarpie i pod skarpą na tej nowej.
Dzień uważam za wykorzystany na maxa, chociaż plany były inne.
Mąż w tym czasie rozmontował kompostownik. Likwidujemy go, bo i tak nie korzystałam z tego kompostu, nie przerzucałam z braku czasu i energii, no i pies się struł… większość kompostu pójdzie do warzywnika, który stał sobie w garażu od maja…
Teraz tylko psu zdrowia życzmy