Pomęczę Was dziś tawułkami......jak zwykle

Nigdy nie pozwalałam tawułkom zakwitnąć....nie dla kwiatów je kupiłam....
ale w tym roku wyjątkowo....cięcie po kwitnięciu
One u mnie trzeci sezon otwierają...
W pierwszym roku pięknie się rozrosły...kwitły delikatnie...co zakwitło to ciach...było idealnie....
W drugim zaczęły szaleć...., najpierw ciach...na wiosnę, potem na początku maja...,potem znowu..., a one jak głupie....im częściej ja ciach...tym one szybciej wypuszczały bo chciały zakwitnąć...
Poddałam się w końcu.....
W roku testuję ich zachowanie....na wiosnę raz...i teraz czekam, już je chciałam ciąć, ale tyle pszczół...nie mam serca im je zabrać....niech kwitną.................
Doceniłam piękno tych małych kwiatuszków...zresztą pasuje ich odcień do kocepcji kolorystycznej...choć o różu nigdy nie myślałam, ale jakoś łączy się z wrzosami, bordowym berberysem, bordowymi żurawkami, bordowym perukowcem.......
Dla
Sylwii dzban....z bliska

,niestety ma pęknięcie...nikt się nie przyznaje..., oczywiście zimuje na dworze bez okrycia...
____________________
Anna -
Lecę w kulki oraz http://lecewkulkiwdomuiwogrodzie.blogspot.com/