Witajcie ! Zdałem z fizyki i jestem dopuszczony do matury więc już mogę powiedzieć, że liceum mam za sobą

Wszystkie oceny wystawione więc nie jest źle.
Jeśli chodzi o to chwaściory to przy obecnej pogodzie to syzyfowa praca. Ciepło i obfite deszcze(przyajmniej u mnie) powodują , że w sobotę autentycznie nie miałem na działce jednego chwasta. Na czworaka po całej działce raz obok razu żeby żaden gnojek mi nie umknął. Dzisiaj mamy poniedziałek i jak rozglądałem się za dżdżownicami w trawniku to już były nowe mlecze , bo głównie a w zasadzie tylko mam na działce te takie mlecze. Póki co same liście , ale nie cierpię w trawie tych żółtych kwiatów lub dmuchawców więc w tym roku zlikwiduję je zanim będą chciały kwitnąć. Myśłałem o popryskaniu czymś na chwasty, ale to nie taka prosta sprawa dlatego , że mam sporo dosianej trawy i nie chcę sobie robić dodatkowej roboty. W okresie letnim kiedy koszę dość często (przeważnie raz w tygodniu) nie ma mowy o popryskaniu działki środkiem na dwuliścienne dlatego , że przez około 1,5 tygodnia ten środek dopiero działa na te chwasty więc nie ma mowy o czekaniu więcej niż tydzień na koszenie trawy , bo potem jest masakra. Nie cierpię czyszczenia kosiarki co chwila pod spodem, bo się trawa przykleja. Co chwila trzeba latać wynosić trawę a kosz nawet nie jest w połowie zapełniony. Ja sobię wolę skosić trawę krótszą, ale żeby była np. sucha. Orientuję się jak z pogodą i jeśli wiem, że ma padać to sobie koszę celowo wcześniej. Efekt jest taki , że jak kosiarka ma dobry humor to kosz jest pełny, a kosiarka nic nie zostawia na trawie.
Sory za taką mała dygresję z tym koszeniem, ale wracając do tych chwastów to rzeczywiście jest to nieprzyjemna sprawa. Jedyna rada na to żeby chwastów nie było to gęste sianie trawy. Pewnie znowy Ameryki nie odkryłem, ale rzeczywiście sprawa wygląda tak, że jeśli tylko gdzieś jest trochę wolnej ziemi to zaraz tam się pojawiają jakieś chwasty i wygląda to koszmarnie. Natomiast jeśli trawa jest bardzo gęsta to owszem jakieś tam pojedyncze sztuki się trafiają, ale jest to znikoma ilość niewpływająca wg mnie na wygląd i funkcjonowanie trawnika. Ja wyrywam te chwasty z dwóch powodów. Pierwszy powód to wizerunek. Wolę, żeby gdzieś zrobiła się goła łata ziemi po wyrwania kawałku mchu lub wycięciu dużego mlecza, niż ma to być udawany zielony trawnik.Moim zdaniem podstawą ładnego trawnika jest właśnie to żeby był zadbany i w najprostszy sposób pielęgnowany. Widziałem w życiu już parę trawników ,które z ulicy wyglądały cudownie, a kiedy się je widziało z bliska i się po nich chodziło okazywały się łąka , która jest po prostu regularnie koszona i ma trochę firmowego siana. Drugi powód, który sobie ubzdurałem jest taki, że chwasty w trawie wykańczają trawę lub ją osłabiają ponieważ piją jej wodę oraz wcinają składniki mineralne z nawozów itp. Pewnie to ściema , ale tak sobie pomyślałem i tą zasadą się kieruję.
Jeśli chodzi o to czy mam specjalne narzędzie do tych chwastów to muszę przyznać , że nie. Owszem muszę je sobie kupić , ale póki co to tak jak pisałem. Nóż ostry taki do kartonów i ucinam korzeń jak najgłębiej i wtedy już sobie cały chwast wychodzi razem z wszystkimi listkami i do wiadereczka. Można sobie od razy zrobić w drugim wiaderku mieszankę ziemi z nasionami trawy i w takie miejsce pacnąć taką mieszankę , że drania zagłuszyła
Sami widzicie , że wszystko co robię w tym ogróku to pełna amatorka, dlatego nawet nie warto tego czytać, bo to ogólnie jakieś tam bzdury są, które raczej na nic się nie przydadzą