Nawet nie myślałam, że to aż tyle czasu minęło...zaległości nie do nadrobienia...
Ostatnio musiałam bardziej zająć się moją fauną niż florą, czyli psem, a stresu było tyle, że komputer poszedł w odstawkę, codziennie weterynarz, zastrzyki i słuchanie jak nasz psi członek rodziny wyje z bólu.
Na szczęście chwilowo lepiej, unieruchomili mi pieska w czymś w rodzaju lekkiego gipsu, ma w tym być 6 tygodni, narazie minęło dopiero 1,5, ale dużo mu lepiej pomimo niewygody. Widmo operacji kręgosłupa odsunięte, zobaczymy co będzie jak mu to zdejmą... Narazie wygląda tak
Psu lepiej, my odetchnęliśmy, mogę zajrzeć do ogrodu...
No oczywiście coś tam robiłam... na przykład porządek w kompostownikach

To widok przed... masakra...
i worki z jesiennymi liśćmi