Małgosia
W końcu nie posadziłam szałwi.... Zaczęłam rano od sprzątania, potem gotowanie, bo goście po południu...ciasto upieczone ( spody do karpatki) budyń do kremu ugotowany stygł na tarasie. Godzinę przed przyjściem gości idę po budyń, żeby krem ukręcić...budyniu nie ma...pusty talerz...Luna zeżarła( psica) masakra...ale się w.......m!!!!
Ostatecznie ciasto dostało bitą śmietanę....i truskawki....wyszło niezłe chyba bo goście zjedli całe....ale szałwi nie zdążyłam już posadzić.....jutro będę sadzic.....może mnie nie zlinczują na wsi....

Zaraz idę spać, no jestem wykończona....dobrze, ze zmywarkę mam