ja miałam szczęście zobaczyć i rabatę pod sosnami ... na zywo jeszcze piękniejsza ... i całą resztę, o której Kasia dość lakonicznie nam tu wspomina i ujawnia bardzo skąpo ...
a tam jest szpaler pięknych limonek ... żyjących w zgodzie z liliowcami bo one sobie wychodzą przed szereg i szaleją wcześniej ...
inny szpaler przebarwiających się hortek ... chyba na różowo ...
już dorosłe berberysy wkomponowane tak, ze nie mogłam oderwać oczu ...
irgi chyba ... no ja zielona ale to były irgi ... żurawki ... bluszcze
miłorząb ... to wiem choć ani jednego listka nie miał ...
fantastycznie zadziorny jałowiec szczepiony na pniu z niespodzianką
rododendrony ... te mniejsze i te już podchodowane ...
pod laskiem zasadzony młodziutki żywopłocik grabowy ...
a za granica działki ... w ścianie lasu (bo Kasia ma absolutnie idealnego sąsiada - las ) króluje brzoza ... olbrzymia ... rozłożysta ... i pewnie szumiąca

gdy ma liście ...
wypielęgnowany i urozmaicony własnymi nasadzeniami a jednak naturalny krajobraz ... Kasia choć twierdzi, ze się na tym nie zna świetnie wkomponowuje przytargane ze szkółek skarby w leśną działkę i powstaje cukiereczek
oczywiście niedojda wszystko to i wiele nie wymienionych atrakcji pojechałam zobaczyć raz, że na przededniu zimy

a dwa frywolnie bez aparatu ... sama siebie nie rozumiem i nie lubię za to ... co tu dużo gadać ...
muszę to wiosną poprawić