Bardzo mi się te psy podobają, ale za dużo u nas własnych i cudzych dzieci się kręci na takie gabaryty
A to nasze 8 łap oczami córki
Rudzielec o maślanych oczach
i grubas kocurro na "moim" fotelu, dla którego juz piękny granatowy materiał na nowe obicie znalazłam... ale się zastanawiam czy warto. Jak jeden z niego zlezie to od razu wpycha się drugi...
Ale nochal cudo i jaka czuprynka rozczochrana, wszystko pod kolor oczy, nos u nas wszyscy domownicy są dorośli Diana dla dzieci które nas odwiedzały była bardzo łagodna ale nigdy nie pozostawialiśmy jej samej z nimi, bo to zawsze duży pies i obce dzieci, no i pod naszą nieobecność i w nocy byla zamykana w domu, tak dla bezpieczeństwa jej samej i ewentualnych intruzów Aza jeszcze się uczy, trochę wirus nas ogranicza, bo niewiele osób nas odwiedza, zabieramy ja na spacery do miejskiego parku by poznawała obcych ludzi i inne psy no ale czeka nas jeszcze trochę pracy co do fotela zawsze są jakieś straty ale ile za to miłosci
Ja wcześniej miałam bulteriery i z nimi jak były małe to do psiego przedszkola chodziła dla socjalizacji. Miałam problem na normalnych spacerach, żeby dobry kontakt z innymi psami i ludźmi złapały, bo przecież mój pies to "morderca" na pewno. Bardzo byłam z tych przedszkoli zadowolona i psy były super socjalizowane. Z resztą nauki radziłam sobie sama, mimo, że bulteriery dość oporne są, ale za to przekochane Teraz przy rudzielcu nie mam najmniejszego problemu. Dostałam go z fundacji dla wyżłów, gdzie osoba która ją prowadzi jest bardzo zaangażowana i wspaniale przygotowała psa do adopcji. Jak dla mnie trafił się nam pies idealnie dopasowany do rodziny a bardzo często nie jest to takie oczywiste.