Wczoraj miałam dzien wypoczynkowy po intensywnie imprezowym poprzednim wekendzie i po spotkaniach i imprezach w sobotę......niedziela była wyluzowana, jak błogo......nikt niczego ode mnie nie chciał, nigdzie nie musiałam chodzic, jeździc, robic.....super, dzien leniucha

.
Ale pod wieczór juz mi sie znudziło to leniuchowanie i wziełam sie ostro za trawnik (zdopingowana cudnym trawnikiem Anity

)najpierw koszenie (w niedzielę !!! sąsiedzi słyszeli...cóż - mówi sie trudno

) potem areacja - przez ponad godzine łaziłam po trawniku w moich nakładkach na buty, tych z kolcami i robiłam miejsce przy miejscu dziurki w darni aby napowietrzyc trawnik, a na koniec nawóz Yara.....do tego w nocy popadało troszkę i dzis jeszcze raz podleje - mam nadzieje że mu sie poprawi wyglad i kondycja

Po 2-3 dniach prysne jeszcze "mniszkiem' co by sie chwasty wyniosły.....i jest nadzieja na ładny trawnik