Zamilkłam na forum, nie odzywam się choć zaglądam...próbuję od kilku dni poradzić sobie za stratą najwierniejszego przyjaciela, towarzysza a właściwie towarzyszki mojego dnia codziennego od kilku lat, ogromny żal i pustka mnie przytłacza choć próbuję poradzić sobie ze stratą - to trudne....
Ja wiem że niektórzy mówią " to tylko pies" ale dla mnie to wielka strata domownika, członka rodziny po prostu....
Nasza Luna trafiła do naszego domu że schroniska za sprawą mojego syna w czerwcu 2007 roku jak ośmiomiesięczna, wypłoszona trochę i wychudzona psinka, no taki "prawie-doberman" choć "prawie" robi wielką różnicę...i zawojowała nas całkowicie. Była mądra, spokojna, nieagresywna choć budząca respekt, a do tego ruchliwa, wesoła i wierna, a przede wszystkim szaleńczo kochającą mnie swoim całym, wielkim psim sercem...czułam to na każdym kroku...i to właśnie ja musiałam podjąć tę ostateczną decyzję i ....przeprowadzić ją przez Tęczowy Most....
Ona lubiła nasz ogród i spędzałyśmy tu razem fajny czas ale już nie będzie kolejnych okazji do zrobienia i zamieszczania tu takich ogrodowych fotek...
To pożegnanie...
To moje pożegnanie mojej kochanej Lunki.......cieszę się że była z nami....