A centrum ogrodnicze ( Dzięki Ci wielkie Kukliku za namiary bo w życiu byśmy nie wpadli na to, że tam ono jest) też mnie zauroczyło. Wybór odmian róż Austina prawie taki jak w Anglii i wreszcie nie trzeba było wyciagać tych róż z doniczek i otrzepywać z ziemi.
Ja zainwestowałam w taką - teraz juz mam podwójna mobilizację, żeby odwiedzić Harlow Carr
Kupiłabym co najmniej jeszcze jedną gdyby nie to, że były ciężkie a trzeba było nieśc około kilometra. Ale teraz wiem juz gdzie co jest to łatwo tam zboczyć jadąc gdzieś na zachód.
A podsumowując kiermasz to żałowałam jeszcze, że już nie miałam jak nosić różowej szałwi, jakiejś nowej odmiany, rutewki "Perfume Star" , seduszki "Valentine" ( chociaż na nią może trafię w Polsce), i piwonii - ileż tam ich było i to mnóstwo niespotykanych, puszczających piękne pędy odmian. Ale niestety za ciężkie a nie miałam nikogo do noszenia w przeciwieństwe do Danusi.
Mnóstwo obuwików i wytryszków - coś dla naszego Recento, dalej sporo cebulowych raraytasów i ogólnie to chyba każdy z nas znalazłby coś dla siebie.
Jedynym minusem była pogoda- zimno jak nie wiem co, w ogrodzie prawie nic nie kwitło ale i tak spędziliśmy tam kilka ładnych godzin.
Licze, że w przyszłym roku w tym samym okresie będzie już lato.