juz kiedys pisalam ze i rodzinniw i spolecznie pesymizm,narzekania,czarnowidztwo...myslalam ze nie ma mozliwosci by sie z tego wyrwac choc jestem zulelnie inna niz cala moja rodzina.a jednak.chyba sie udalo
zastanawiałyście się kiedys o co chodzi z tymi teściowymi?czy to zazdrość?ale o co?o synow czy o to jakimi kobietami jesteśmy lepszymi?
co za zonk, bo u mnie ten temat też zgrzyta...
To współczuję teściowi
U nas np jest tak, że oboje nie pozwalamy się wtrącać naszym rodzicom w nasze sprawy (choć trzeba przyznać, że raczej nawet nie próbują). Jasiek pilnuje swoich a ja swoich. Są wychowani - przynajmniej przeważnie tak jest
oj nie.nasi rodzice nawet nigdy nie spribowali wypowiedziec sie w temacie dzieci.zreszta wiedza ze w jakimkolwiek temacie nie maja co nam "radzic" bo i tak zawsze.robimy po swojemu.czytaj inaczej niz oni.i to jest zdrowe wg mnie. A tesciowa po prostu zyje jeszcze pod opieka ipresja jednoczesnie wymagajacej mamy.i ta relacja jest silniejsza niz inne.