Buziaczki Kasiu. Ja w sobotę tyrałam u wujaszka. Pod koniec dnia już nie mogłam nic w dłonie złapać. Mój Krzyś kręgosłup czuje do dziś, wycinał suche drzewka owocowe
To nieźle sobie daliście czadu...Już niedługo się skończy. Na razie cieszymy się z pięknej pogody, trzeba wykorzystać
Po Twoim telefonie w sobotę, jak wróciliśmy, też poszłam sprzątać do ogrodu. Kubuś bawił się z dziećmi sąsiadów, to miałam spokój. Potem jeszcze u gospodarza z nim byliśmy, urodziło się cielątko, dziecko miało frajdę, w mieście tego nie zobaczy
Zresztą bardzo intensywne były dla mnie te dni, wczoraj padłam przed 22...
Cięliśmy pierwszy raz w tym roku, w czerwcu. Za radą Szefowej i w pionie, i w poziomie. Nie będą włazić za bardzo na rabaty i zagęszczą się ładniutko. To occidentalis Aurescens.
W przyszłym roku pewnie znowu trzeba będzie
Nie jest tak samo...ale życie toczy się dalej, sama wiesz...
Jak się obrobię w pracy musimy się spotkać na pogaduchy...na razie mam taki młyn w robocie, że wracam i padam na mordkę...
Wiem Kasiu jak taki maluch może wymęczyć. Milion pytań a myśli zajęte czym innym ale jak malca ignorować. Nie da się trza robić minę wesołą Może teraz troszkę odpoczniesz. Ściskam Was mocno.
To już nawet nie to "kłapanie dziobem" od rana do nocy, jak to moja córcia mówi Ale przestawienie się na to, że nie można sobie nic zaplanować...Kubuś ma milion pomysłów na minutę Ale tak ogólnościowo jest grzeczny Na skarpie mam wielkie chwaściory...nie mogę jakoś się za nią zabrać...ciągle coś...czyżby do wiosny taka została...?
Małgosiu Ja też Was ściskam, sama eMuś w pracy.