Jutro jesteśmy u mamy na obiedzie, a w tą burzę wracaliśmy z Poznania, w Golinie i w Paprotni drzewa na drodze, warunki ekstremalne, masakra, spociliśmy się jak myszy ze strachu.
Hej dałam radę, dałam. Karol wiosłował, ja nie brałam wcale wiosła Było fajnie, ale ponad siedem godzin to trochę za długo było. Na końcu mieliśmy ognisko koło zamku