A propos pływania po morzach i oceanach, to też nie tęsknię. Póki siedzę na górze, jest dobrze, jak zejdę pod pokład - po wszelkiej przyjemności. Więc unikam. A jeśli chodzi o przemieszanie się, to marzę o teleportacji

.
Co do choroby morskiej, to podobno po ok. tygodniu przechodzi i człowiek się przyzwyczaja. Mój syn pływał przez miesiąc w ramach "Szkoły pod żaglami" właśnie po Morzu Śródziemnym, należy do tych wyjątków, które nie chorują na morzu (ma to po tatusiu - niedoszłym marynarzu, he he), ale opowiadał jak żartowali, że wtedy najlepiej jeść kisiel, bo smakuje tak samo tam jak i z powrotem

.
Zazdroszczę Ci Marzena świątecznego nastroju, ja go - z różnych powodów, w tym roku jakoś mniej czuję

.