Zapomniałam pokazać z bliska jeszcze jeden ogrodowy skarb. Dostałam do na imieniny od znajomego,który wiedział,co mi się spodoba. Jest to...,no nie wiem,czy ktoś by zgadł? Otóż jest to stara żeliwna podstawa,na której przymocowana była centryfuga. Przestała lata gdzieś w kącie gospodarstwa,a teraz proszę.
Nie wyrzucam tego,co niby nie będzie już potrzebne,nawet stłuczona doniczka znalazła zastosowanie. Niedawno widziałam podobne zdjęcie,oczywiście nie wiem na jakiej stronie. Moja nie jest kopią,ogrodnicy mają podobne pomysły.
Już pisałam,że do ogrodu wchodzi się prosto z drogi,ale po jakim chodniczku! Wykonanie własne-cegła i kamyki. Las jeszcze w wieku niemowlęcym,bo zdjęcie nie nowe.
Jeszcze o pewnym drzewie,bo patrzę,jak żółknie i już tęsknię za jego wiosenną zielenią. Bardzo chciałam mieć gdzieś w tle wierzbę płaczącą. jakoś nie sposób było ją kupić. Dowiedziałam się,że takie cudo można samemu wyhodować z gałązki. Nie wierzyłam,ale obcięłam witeczkę i proszę,co wyrosło z niej dokładnie przez dwa lata! Nie do wiary,a jednak.