Dziękuję wam za wizyty, jakże mnie cieszą.
Dzisiaj z cyklu:
co zrobiłam, a nie "czego nie zrobiłam".
Wróciłam tuż przed zachodem słońca, zdążyłam przelecieć z kosiarką po liściach na trawniku i wpadłam na genialny pomysł, żeby skosić..podjazd do garażu

Dzięki temu wciągnęło prawie wszystkie liście
Z ulicy się nie dało, więc zamiotłam. Potem przyjechały posiłki w postaci Witka i Grzesia, więc dokończyli zamiatanie, bo ja byłam wykończona. Posadziłam 600 cebul i ręka odmówiła mi posłuszeństwa. Normalnie wysiadka

Nadmieniam że nie w moim ogrodzie, moje ciągle niedokończone

hmm, kiedy dokończę? hmm..
Potem z Witkiem do ciemnej nocy zbieraliśmy liście z topiarów, z rabat, wyławiałam ze stawu bo utoną. Tyle na dziś.
Aha, wyrwałam kalle czarne bo zmarzły, wyrwałam "flaki" czyli liście host, bo okropnie już wyglądają. Te co były fajnie żółte - już takie nie są i nadają się jedynie na kompost
Hurra, nieco ogarnięte. Kontynuacja jutro rano, będzie coś widać.