Wczoraj, po drodze do Pszczyny, oglądałam brązowe magnolie. Nie miałam nadziei, że u mnie się uchowały, a jednak, jakimś cudem. Żółtek praktycznie bez szwanku, Satistaction jeszcze w głębokich pąkach też wygląda, że OK. Tylko Pirouette liźnięte pąki ma. Trochę jakby tawułki też dostały. Klon, jarząbek, nawet młode listki buka wyglądają dobrze.
Pada deszcz, zdjęcia z domu, z góry robiłam.
Wczoraj udało się rozkopcować róże, przesadzić dwie ażurkowe hortki od żółtka i poprzesadzać wszystko resztę. To, na co nie miałam koncepcji, po prostu posadziłam gdzie bądź, potem zobaczę.
Z góry już jako tako porządnie przynajmniej wygląda
Bardzo opornie ruszają Morning Light...czeka mnie wykopywanie i ratowanie tych skrawków, które wypuściły. Też ciężka robota będzie, bo kępy duże, na pewno korzeniska mają wielkie...dziwne, w zeszłym roku, jak był pogrom z trawami u mnie wszystkie bez szwanku, teraz sobie odbijają

Jedna rozplenica w łezce też bez znaku życia...