Pociachałam dzisiaj bukszpanowe żywopłociki - obwódki- choć jeszcze tak nie wyglądają i mojego buksa kulę, oraz iglaki pod oknem gospody.
gracka przeleciałam ten trójkątny kawałek ziemi pomiędzy warsztatem , a gospodą gdzie kiedyś może będzie drewniana poziomowa donica - choć pomału mija mi chęć na nią, ale pomysłu na alternatywę brak na razie.
Pomyłam na gości okna w gospodzie i warsztacie , a firanki i zasłonki poszły do prania- ręcznego niestety , ze względu na ilości pajęczyn po zimie w nich umotane- pralka by nie poradziła na ten problem,a tak to się już suszą plus serwety ze stołu.
Rąk nie czuję.
Ale eM bardziej zmęczony bo udało Mu się załatwić odzyskiwane płyty chodnikowe na dno rowu i trzeba było je załadować ,rozładować , a potem ułożyć, żeby czekały na swoją kolej. A mnie przywieziono korę do dosypywania na rabatach i synek zniósł na razie, żeby nie mokły

Zapowiadają burze z gradem więc drżę - o okna dachowe, o drzwi nowe,a najbardziej o moje kwitnące cudnie magnolie i owocowe.

Liczyłam na to , że mi kwiecia wystarczy , aż do przyjazdu gości Ogrodowiskowych , a martwię się , że wszystko przekwitnie
