Marta dziękuję. Perz pewnie też mam i inne chwasty, ale busz zakrywa.
Co sobie z mężem przypomnę, to ryję ze śmiechu, czapeczkę miał na głowie, ani o krok się nie przesunęła, jak wisiał na pniu, wredota jestem.
Miłej niedzieli, ja wycinam orliki i inne co juz skończyły.
Ja stale wszędzie rozgrzebię, bałaganiara jakas ogrodowa jestem.
Kwitną róże, piwonie, bodziszki, super kolory i dużo zieleni, przepięknie.
Twój alchymist już w rozkwicie, u mnie dopiero powoli zaczyna otwierać pąki. Bardzo lubie tę różę, ma tylko jeden minus, nie powtarza kwitnienia, a szkoda.
Miłej niedzieli.
Alu dziękuję.
Fakt, nie powtarza kwitnienia, ale obok na drugim drzewie mam okrywową, co się zrobiła pnąca, wielkości Alchymist i ona kwitnie od lata niemal do końca listopada.
Masz rację Irenko, zostały cięte dwukrotnie, bo taka była potrzeba, powypuszczały oczka, nie wszystkie a te co są nie wszystkie dość silne żeby udźwignąć życie są też już wyraźne pączki, nie ma co się martwić większość przeżyje
Ładna ta Twoja Alchymist, u mnie może w tym roku pokaże na co ją stać. Swoją mam ze 4 lata i jakoś nie mogła się zabrać ani za rośnięcie, ani za kwitnienie. W ubiegłym roku wypuściła 2 długie pędy. Czekam na kwitnienie.
Twoje żółte róże przy murze wprawiają mnie w zachwyt kolejny rok.
Moje róże dopiero zaznaczyły kolor, a u Ciebie pełny rozkwit! Cudnie posiedzieć w takim ogrodzie i nic nie mieć do roboty, tylko ploty. I tego Wam życzę na dzień dzisiejszy.
Zadziwia mnie z jaką szybkością wszystko rośnie, rozkwita. Jeszcze miesiąc temu były puste miejsca na rabatach a teraz jak piszesz nogi nie można wcisnąć żeby coś przyciąć, wypielić. Podczytuję po cichu, mało piszę.
Myślę, że tak. Ja tak dość luźno zaczęłam podchodzić do strat, że coś brzydnie, że nie wszystko się udaje i nie ze wszystkim zdąży się. Cieszę się każdą chwilą, jest, co jest. Najważniejsze, że mamy zieleń i ruch