Przepraszam, że tak długo nie odpowiadam. Czasu rzeczywiście mi brak, do tego ostatnie choróbska a tak naprawdę antybiotyki nadwyrężyły mocno moją odporność i teraz łapię byle co i byle gdzie

Właśnie leżę i sterty chusteczek w misterne wzory układam pod łóżkiem

Tak naprawdę to tym razem załatwiłam się przez totalną głupotę. Otóż:
- wszyscy latają po wyprzedażach, poleciałam i ja.
Kupiłam ci ja piękną bluzeczkę, obejrzałam i stwierdziłam, że nie mogę czekać do wiosny (ona z tych lżejszych materiałów uszyta) i muszę, no koniecznie muszę pokazać się w niej w pracy. U mnie normalnie jest bardzo ciepło więc niby dlaczego nie. Tylko, że akurat tego dnia gdy wszyscy mieli mnie podziwiać w ńowej kreacji było kurcze ziiiimno. No ciepłownia mi na złość zrobiła. Zmarzłam mi d....a i nie tylko. Następnego dnia już ubrałam się swetrów ale na nic się to nie zdało. Trzeci dzień już leżę i zdycham.
Podobno guuupich nie sieją ale....
Ogrodowo podziwiam kopce kreta, który uznał, że tę zimę spędzi na moim trawniku wrrrr.
Poza tym niczego, poza różami nie okryłam na zimę. Pogoda jest tak niestabilna, że zaryzykuje. Najwyżej będę wiosną więcej kupować

Teraz odpowiem na posty, wybaczcie, ze dopiero teraz. Poprawie się i jutro wkleję trochę zdjęć. Pora wiosnę przywoływać