Ostatnio nie bardzo mam na cokolwiek ochotę. Nie można przecież się na coś takiego przygotować. W jednej chwili ograniczenia, codzienne trudności, zdalna praca, która do tej pory polegała na "gadaniu" teraz na klikaniu w klawisze. Martwię się o syna, który pracuje w zakładzie (musi)i gdzie niekoniecznie przestrzega się wszystkich potrzebnych zasad. Martwię się o Mamę, która w wieku 85 została sama w mieszkaniu blokowym i nie chce aby przywieźć ją do mnie. To taka "Zosia samosia", która na szczęście radzi sobie doskonale, ma dostarczane zakupy itp, ale.... cóż, serce boli.
Trochę robię w ogrodzie ale bez wielkiego zacięcia. Posprzątałam trawy, w większości byliny (te, które wyłażą z ziemi), kilka rzeczy oczywiście przesadziłam

Dzisiaj skoszony trawnik, jutro jak eM się nie rozmyśli, wertykulacja.
Wreszcie wyszłam do ogrodu z aparatem więc troszkę pokażę