Kilka dni mnie na O nie ma a ty takie przygody masz, ech kobieto. Dzielna jesteś. Przytulam mocno... A na uparciucha nie ma rady. Mój dopiero jak zawał miał to zaczął chodzić do lekarzy. A to ten sam typ jak twój. Mam nadzieję, że u was ten wypadek jednak W zmobilizuje do zadbania o sobie a nie zbagatelizowania sprawy.
Z pozycji ogrodnika, nie negując Twoich doświadczeń - kotów mamy bardzo dużo, na dodatek zamiast tępić szkodniki ogrodowe wiele z nich poluje na ptaki. Zresztą kota udomowiono by myszy łapał, tyle, że tą plagą już dawno się człowiek rozprawił. Gdzie te śpichlerze pełne worków zboża, które muszą być pilnowane przez łowne koty
Pal sześć dorosłe osobniki ale podloty są dla kota zbyt łatwą zdobyczą. Rozumiem nawet większe ptaki i wiewiórki wyciągające pisklęta z gniazd by nakarmić białkiem swoje młode. Koty jednak zamęczają lub zagryzają upolowane ptactwo kierując się tylko instynktem. Wszystkie udomowione zwierzęta przestały być naturą
Doskonale rozumiem, że dorosłego kota ciężko przestawić na nie wychodzenie, ale można go przytrzymać w domu w czasie gdy nieloty opuściły gniazdo i biegają po ziemi, krzakach czekając na rodziców dokarmiających je i uczących młodzież szukać pożywienia. Kot będzie marudny i zły ale ceną jest kolejny martwy mały ptak
Natomiast ptaków jest coraz mniej. Ludzie trując owady szkodzące uprawom w polu i w ogrodzie, tępiąc komary, kleszcze i inne dokuczliwości w ciągu pokarmowym trują też ptactwo. Stąd jest ich ciągle za mało by poradziły sobie z nadmiarem robactwa i przeżywały jedząc zatrute chemią owady
Ależ się rozpisałam... sorry
edit doczytałam, że wypuszczanie kota w ciągu dnia daje większe szanse ptakom, są wtedy mniej aktywne - jeśli komuś się chce poczytać to polecam
Haha, intensywne ale wolałabym w innej dziedzinie Cóż, czasami tak po prostu w życiu bywa. Minie, mam nadzieję a w pewnym wieku wizyty w przychodniach stają się hmmm… rytuałem o czym mój eM nie chce słyszeć. Podoba mu się telefoniczna porada
Jola, doniczki czekają, mam kawałkami zdjętą darń, intensywność jest mi tu nie tylko potrzebna ale nawet wskazana Może dzisiaj coś zrobię.
Kociaki na pewno znajdą nowe domy, są pod bardzo dobrą opieką i zaczynam się nawet cieszyć, że u mnie się urodziły, gdyby gdzieś w lesie raczej nie miałyby szans. Tu są lisy, jastrzębie, krogulce.
Gosia już widzę odpowiedziała i ja myślę też tak jak ona.
Koty to jednak nie jest u nas część dzikiej natury. Za udomowione odpowiada człowiek. Dowiedziałam się nawet, ze w Wlk Brytanii koty mogą być wyprowadzane tylko na smyczy właśnie z uwagi na ten ich instynkt myśliwski skierowany na ptaki. Oczywiście są czipowane i za złamanie tego nakazu jest kara 500 funtów.
Większe ptaki masz rację sobie jakoś poradzą ale pisklaki, podloty nie i to o nie głównie chodzi.
U mnie tych dzikich kotów jest naprawdę sporo. Jeśli nie będą wyłapane i wykastrowane to za jakiś czas będzie ich o wiele więcej, chorych, zapchlonym, zabiedzonych. To naprawdę bardzo przykry widok. Takich dzikusków nie da się już oswoić-powtarzam słowa Pani ze stowarzyszenie, która była u mńie.
Chcą u mnie umieścić żywołapki i wyłapać te dzikie, wykastrować ew. podleczyć, odpchlić itd i wypuścić z powrotem bo nic innego nie można już zrobić. Maluchy maja szansę, dorosłe już nie.
Zwierzęta -koty, psy tak, oczywiście, ale z pełną opieka i odpowiedzialnością za nie ze strony człowieka.
No popatrz, tylko mnie spuścić z oczu
Znamy tych swoich niestety, masz rację, ten sam typ Sam niczego sobie nie załatwi, jak umówię, poszukam, załatwię, to łaskawie się zgodzi trochę marudząc ale przynajmniej pójdzie. Wrrrr udusiłabym czasami
W jakimś mieście chyba w Australii zakazano mieszkańcom brania nowych kotów do domu. Ten, kto już ma, musi bardzo pilnować. Właśnie że względu na zagrożenie coraz mniej licznych ptaków. To już z rok temu czytałam, jak nie dawniej.
Macie dziewczynki wiele racji. Im większa ingerencja człowieka w przyrodę, tym potem trzeba się ratować takim czy innymi działaniami, które mają naprawić to, co wcześniej człowiek zepsuł.