Rudera już trochę się dzięki bujności zieloności przysłoniła, gdyby jeszcze ten dach runął to już by było całkiem nieźle. Rodki można powiedzieć, że odkryłam na nowo w ubiegłym roku, a wcześniej mogły dla mnie nie istnieć. Rzeźbie muszę wreszcie zrobić jakieś eleganckie otoczenie, na razie zrobiłam początek i są dwie róże Munstead Wood i trzy śmiałki Goldtau. No i stanęłam koncepcyjnie. Co i róż coś mi przychodzi do głowy, ale do niczego nie jestem do końca przekonana.
No właśnie też jakoś tak sobie uświadomiłam niedawno, że lubię fiolety i niebieski w ogrodzie. Teraz kupiłam szałwię i jak się zaczęła rozwijać okazało się, że jest różowa to się z lekka zirytowałam. A kiedyś niebieski był blee... A to przecież kolor, który z każdym innym świetnie się komponuje w ogrodzie.
Marysiu, dama jak najbardziej odnóża posiada. Ale swego czasu też miałam takie skojarzenie, to chyba przez tę pozę. Rzeźba błaga o piękną oprawę roślinną a ja ciągle w koncepcyjnym rozkroku.
A bo ja zawsze chciałam być artystką, ale opatrzność talentu jakiegokolwiek poskąpiła. Może mi ta dusza na zdjęciach trochę wychodzi. Czytałam o rozmnażaniu, muszę jeszcze zapisać. Ale pewnie i tak zapomnę w natłoku różnych innych spraw.