ooo z tujami to długa historia... stały kilka miesięcy stłoczone w rogu działki zanim M je posadził tuż przed mrozami (ja nie mogłam nic wówczas dźwigać). Każda dostała pół wora ziemi pod siebie. Po zimie wyglądały jak siedem nieszczęść, poobsychane, brązowe, poobcinałam wszystko. W międzyczasie poczytalam o mikroryzie, zaszczepiliśmy i zaczwła się walka, opryski od przędziorkó, nawóz florowitu i magiczna siła. Były aakowane doglebowo i dolistnie i do tego duuuużo wody. Podlewalismy je jak głupi

a one się odwzajemniły i urosły. W tym roku ciełam czuby na wysokość siatki. A co ciekawe to dopiero dzięki fotkom widzę, że one były strasznie marne i że praca włożona się opłacała