Jak pamiętam, też okropnie się denerwowałam, gdy moja Kaśka pisała maturę. Poszło lekko, a potem były schody z egzaminem na SGGW. Egzamin zdała super w pierwszej 20-ce, a potem... SZOK, patrzyłyśmy na ekran komputera, a jej nazwisko z chwili na chwilę spadało na coraz dalsze miejsca. Zaczęły napływać świadectwa szkolne. W tamtym roku zmienili zasady tuż przed egzaminami. Nie wpadłyśmy na to, żeby skorzystać z tej nowej możliwości. Po egzaminie już było po zawodach, a ci co byli sprytniejsi zyskiwali punkty za przedmioty licealne i mimo słobo zdanych egzaminów na uczelnię, zyskali. Niesprawiedliwe, bo o ile pamiętam punkty były za przedmioty ogólne także.
____________________
Kasia