Dzisiaj od rana byłam w ogrodzie. Pierwsze posprzątałam chodniki po ulewach,później zrobiłam oprysk na mszyce zaatakowały mi jeżyny...
Potem trochę przesadzałam, aż wreszcie wzięłam się za plewienie rowu z ziarnopłonu, nienawidzę tego zielska nie dość że kwitnie na żółto to jeszcze nie mogę się go pozbyć, normalnie walka z wiatrakami

Kilka godzin z nim walczyłam i nie dałam mu rady, bo mi ręka nie pozwala. Ale jakieś 20 metrów z dwóch stron rowu oplewiłam.
Potem szybki obiad i wróciłam na działkę, bo wyszło słońce więc chwyciłam za kosiarkę i wykosiłam trawnik, kto wie czy w przyszłym tygodniu by się udało, podobno znów ma padać ale przy wysokich temperaturach.
Jak po tak długich opadach i przykrym incydencie ze stawem ogród wygląda dobrze. Sami zobaczcie, jednak nasze rowy odwadniające zdały egzamin