Kolejny tydzień przesiedziałam w domu. M pracuje, więc dosłownie siedziałam i pomagałam Małemu nadrobić nawał prac, którymi uraczyli ich nauczyciele. Powiem szczerze, że chyba nigdy w życiu nie siedział tyle przed komputerem. Nie wiem jak to jest w innych szkołach, ale u nas powariowali. Najgorzej z nowym materiałem z fizyki i chemii trochę trudno to pojąć czytając książki...
Mam dość tego wirusa!
Wczoraj, aż mnie skręcało żeby pojechać do ogrodu, ale nie miałam jak i dopiero dzisiaj się udało. Nie chcę jeździć busem żeby nie zabierać miejsca, tym którzy muszą się jakoś dostać do pracy.
Gdyby nie ta pandemia pewno buszowałabym jutro w szkółkach, a tak nawet nie kupiłam nawozów...
Posprzątałam dzisiaj do końca tą część kwietną, na przyszły tydzień zostawiłam sobie warzywnik, okolice kompostownika i całą resztę. Mam tam roboty co nie miara

M starał się bardzo żeby wyciąć resztki pałek w stawie. Było to bardzo trudne, ale prawie się udało

Namachał się bardzo, ale dał radę
Nie wygląda tak jakby było skoszone na lodzie, ale już tak nie straszy