Prezentację całej menażerii mamy za sobą, czas na dalszy ciąg moich zmagań z chciejstwami

bo oczywiście padłam ofiarą tej podstępnej choroby

Na początku zaczęłam odwiedzać okoliczne szkółki ogrodnicze, potem dowiedziałam się o Kiermaszu Działkowca i prawie każdej soboty czy niedzieli leciałam tam jak ćma do ognia żeby chociaż popatrzeć

Wtedy już natrafiłam na
O, oglądałam ogrody, jedne piękniejsze od drugich, zazdrościłam i oczywiście chciałam u siebie zrobić podobnie. Niestety należę do tych osób, które nie mają zdolności projektowych, lubię kokosić więc tak kupowałam od sasa do lasa nie mając prawie bladego pojęcia co do czego i w jakich warunkach powinno rosnąc. Na szczęście udało mi się zamordować tylko to nieszczęsne wrzosowisko i jednego świerka poświątecznego więc i tak uważam, ze to sukces (tfu, tfu)

.
W międzyczasie postawiliśmy niewielki drewniany domek, otoczenie zaczynało nabierać cech terenu ucywilizowanego. Czekaliśmy na wodę, która miała być za rok, może dwa

, a tuje rosły... znaczy się my chcieliśmy żeby rosły, one raczej wegetowały, przez rok woziliśmy prawie dzień w dzień 100l wody w baniakach i laliśmy chociaż odrobinę wody, żeby całkiem nie padły. Udało się, z setki wymieniliśmy 3 szt.
Tak było w 2015
04.2016
10.2017
____________________
Majówka na Majówce Monia - jedz mniej, bramy raju są wąskie :)