miłego dnia
Pewnego dnia mąż, jak zwykle, wrócił z pracy późnym popołudniem. Już przed domem zaniepokoił go widok brudnych dzieci bawiących się na schodach. Jeszcze bardziej zdziwił go widok pustych paczek po chipsach, ciasteczkach i cukierkach walających się między dziećmi. Drzwi były otwarte. Wszedł do środka i jak zwykle pociągnął nosem, usiłując odgadnąć, co pysznego czeka go dziś na obiad. Nie wyczuł żadnego zapachu. Wszedł więc do kuchni spodziewając się zastać tam żonę. Żony nie było, była za to otwarta zmywarka do połowy zapełniona brudnymi naczyniami, zlewozmywak zasypany nimi całkowicie, resztki śniadania dzieci na stole, blacie i podłodze oraz kot, który siedząc nad pustą miską gapił się na niego z wyrzutem i przeraźliwie darł mordę. Mąż poczuł lekką panikę, rzucił teczkę na krzesło i kątem oka zauważył, że spadła prosto w kałużę rozlanego mleka z chrupkami. Rzucił się w stronę schodów, nadepnął na porzucony samochodzik synka i wyrżnął jak długi. Zaklął pod nosem, pozbierał się i ruszył po schodach lawirując pomiędzy zabawkami, butkami i ubrankami dzieci. Obrzucił spojrzeniem otwarte i nieludzko zabałaganione pokoje dzieci, zarejestrował widok brudnej wanny i szmaty na podłodze w łazience i wreszcie wpadł do sypialni. Tam stanął jak wryty - żona leżała na łóżku i malowała sobie paznokcie. Na jego widok podniosła wzrok i uśmiechnęła się promiennie.
- Co tu się dzieje???!!! - ryknął mąż.
- Kochanie, często pytasz mnie, co ja właściwie do cholery robię, kiedy ty ciężko pracujesz. No to dzisiaj nie zrobiłam tego wszystkiego...