Słuchajcie, z tymi szkółkami to jawna niesprawiedliwość. Na Dolnym Śląsku, który wszyscy chwalicie za klimat ciepły dobrych szkółek nie ma. Wiem, co mówię. Są takie mniejsze gdzieś tam ukryte, owszem. Mam wrażenie, że u nas rośliny ze szkółek do supermarketów trafiają i tam wiadomo jak są traktowane, eksponowane, jak po tygodniu wyglądają. I pytam (się) dlaczego tak jest? Moja diagnoza: nie ma rynku, nie ma zbytu, nie ma tradycji rzemiosła szkółkarskiego. Wyobraźcie sobie, że odmiany żurawek, host, hortensji to z lupą szukać. A jak jest już jakaś żurawka (np. Marmelade to mamy cenę 16 PLN - cena z wielkieg miasta, byłam, widziałam). Na dolnośląskiej prowincji wciąż królują iglaki, wiadomo bylin mniej, bo po co? Może ktoś ma inne doświadczenia i może się wypowiedzieć?
____________________
Ewa
Pszczelarnia.
Wizytówka