Plan ogrodniczy na ten tydzień:
nie zaglądać do sklepów internetowych.
ZERO tulipanów, czosnkow, parocji, klonów, wiśni…
Będzie trudno bo oczywiście na efekt prac „ziemnych” w ostatnich dniach, nie musiałam długo czekać.
Głowa boli, zatoki zawalone, w kichawce coś furkocze. Gardło tez pobolewa.
Leżę pod kocykiem, muzyczka leci, koteczka o wadze hmmm 7,5 kg leży mi na plecach i pracuje paputami.
Na stoliku dzbanek herbatki z imbirem, goździkami i pomarańczą.
No i jak tu nie buszować po sklepach internetowych? No jak?
W dodatku na maila przyszly przmypominajki z czeskich sklepow sprzedających nasiona.
Co prawda obiecałam sobie zero wysiewów (poza cyniami) ale…
W ogrodzie juz dość paskudnie.
Z etapu jesień chyba przechodzimy do ziemnej, burej, deszczowej zimy.
Taki mam dziś widok z salonowego okna.
Widzę karmnik i szalejące stado sikorek. Jest ich chyba ze trzydzieści.
Wczoraj wysypałam ziarno i słonecznik i rano tam zajrzałam. Wyjedzone do ostatniego ziarenka.
Poki co widziałam sikorki, sierpówki, sójkę i oczywiście srokę.
Kupiłam w ubieglym tygodniu…suszone robaczki.
Mam nadzieje, ze zwabię na nie dzięcioła. Ubiegłej zimy zaglądał ale tylko wtedy kiedy w karmniku były jakieś delikatesy w rodzaju orzechów.
A tu niedobitki kwiatów. Róza to ta moja roczna Peach Melba
Lawenda mi oszalala i zakwitla po raz trzeci.
I na koniec radosna twórczość gankowa. Głowa mnie przestanie bolec to nad tym popracuję.