Ten klon rośnie na rabacie przy altanie. Z jednej strony bordowy perukowiec, w środku trzy brzozy i bordowy klon.
Dwa lata temu perukowiec miał podobny incydent, tylko w przekroju gałązek było o wiele gorzej niz przy klonie. Wycięłam porażoną gałąź i na razie jest spokój. Albo cisza przed burzą...
Pamiętasz, że ja tę rabatę nawoziłam ziemią, tak by była wyższa. Wtedy zasypałam mocno i perukowca i klona. Gdy perukowiec zastrajkował szybciutko odkopałam pnie obu drzew. Brzozy sadziłam już potem, na podwyższeniu rabaty.
Może to zasypanie pni tak namieszało?
Albo przywieziona ziemia, skażona niewiadomo czym...
Tak czy inaczej to rabata "na minie", dwa bordowe drzewa po przejściach, dwie brzozy z trzech z trociniarką w akcji...
Może to cię pocieszy
Szkoda drzew, oj szkoda. A najbardziej tych, które rosły lata całe jak mój Tricolor. Drzewo strategiczne, zasłaniające, piękne, dojrzałe i taki zonk...
Wiolu mam w tym roku takie momenty, że najchętniej rzuciłabym to nasze wzgórze i zamieniła dom na mniejszy, działkę też.
Na mniejszą i płaską jak naleśnik. Oj wyżyłabym się ogrodowo
Ale synowie nadal z nami są i na razie nie zanosi się na szybkie zmiany.
Dlatego muszę te przestrzeń nieco ogarniać a niestety nie ma nic gorszego niż przerabianie starego na nowe. 20 lat tu mieszkam, niby nie dużo, a jednak trochę już tak. Matko, staruszka ze mnie
Do tarasu chyba nigdy nikogo nie znajdę. Szybciej nowy dom wybuduję. Taki to rejon krakowski. Nie ma ludzi do tzw. drobnicy, niestety...
Pomarudziłam, dziś taki deszczowo- burzowy czas
Cieszę się, że i tobie pomysł na wykrzykniki cisowe się podoba. Niech się idea uleży, coby pomyłki nie było
Strat po gradzie nie zazdroszczę. Zadbaj o korę brzózek. Takie niezagojone wżery potrafią ciągnąć się latami. W pissardii mam taki problem. Chociaż tu akurat temat mnie to cieszy, bo drzewo denerwuje.
Drugi rok nieprzycięte stało się rozczapierzonym chochołem. A w pniu dziura coraz większa...
Coś ta drzemka mi dziś nie pomogła, maruda ze mnie wstała, chyba lewą nogą
Dobrze ,że widzisz plusy w stratach drzew... szkoda bardzo tych buczków i brzóz
Moim zdaniem fajnie by wyglądały na tej rabacie te wykrzykniki cisowe plus kule cisowe ,byliny i trawy... mniam
Moje brzozy za to mają bardzo pokaleczoną korę po gradobiciu wielkości jajek zasmarowałam wszystkie rany maścią co by żadna choroba się nie przypałętała ...
Mój mąż ma problem z kręgosłupem, ale przez fakt, że tylu fachowców nam odmówiło a umówiony nie pojawił się wcale, dostał takiej adrenaliny, że dał radę No i synowie dużo pomogli.
Mieliśmy koparkę, malutką. Przyjechał do nas pan, który u Sylwii pracował po powodzi. Załamał się jak zobaczył, gdzie ma wjechać
Wycięliśmy ogromną kosodrzewinę i świerk conica. Koparką przejechał przez murek na dół. Gorzej było z powrotem... To nasze wzgórze to jakaś porażka.
Super, że ty możesz sam działać, nie ma to jak praca własna
Dużych drzew się boję, szczęśliwie nie mam w pobliżu już żadnych.
Nie wiem, czy pamiętasz moją historię z bukiem pendula. Po wietrze złamał się u podstawy, miał zgniliznę pnia
Na wszystko trzeba mieć oko.
W ogrodzie jak w życiu... W starym ogrodzie tym bardziej
Trzeba mieć oko na wszystko. Dobrze, że frajdę sprawia mi skubanie kory z brzózek.
Może uda się ocalić towarzystwo. A jak nie to trudno.
Twoich brzózek też bardzo szkoda, wiesz co mogło być przyczyną uschnięcia?
Ja swoje trzy w sezonie jesienno zimowym przesuszyłam. Powinnam podlewać a nie liczyć na deszcz czy śnieg, których nie było zbyt wiele.
U mnie brzózki to nie jedyne straty w ogrodzie. Jest ich więcej
WOW...ja też z tych co wszystko sam łopata kopie bo koparek to za bardzo nie ma jak wpuszczać traktuje to jako darmową silkę i pewnie Twoje chłopaki podobnie podeszli do sprawy
szkoda brzózek..pisałaś że strach mieć wielkie drzewa koło domu a ja tylko takie mam ;p dobrze że brzozy kawałek od domu posadzone...
Iwonka, czytam o brzózkach, bardzo współczuję Znam ten ból, kupisz, posadzisz nie nie rośnie, człowiek się wkurza ale nic nie można zrobić.
U mnie uschły dwie brzozy Jedna też ma jakąś ranę ale chyba po wycinaniu gałęzi, muszę się przyjrzeć.
Pozdrawiam
Szkoda, że nie wiedziałam, że brzozy to takie kłopotliwe drzewa.
Na chwilę obecną mam 9 Doorenbosów. Kupowane trójkami, z różnych źródeł, w innym przedziale czasowym.
Najlepiej mają się trzy pierwsze z 2017 roku. Przestudiowałam pnie, szczęśliwie piękne
W pierwszych latach miały problem ze zwijaniem liści przez tzw. zwijacza brzozowca. Próbowałam pryskać mospilanem.
Szybko odpuściłam, lanie chemią nie należy do moich ulubionych zajęć.
Teraz, gdy brzozy są starsze, zwijanie liści jest marginalne.
Kolejna trójka to jesień 2019, sadzone przy altanie.
Troszkę przesuszyłam je po posadzeniu i z wiosną straciły parę ładnych gałęzi.
Na chwilę obecną tylko jedna jest zdrowa, ta najbliżej altany.
Środkowa ma kilka dziurek przy samej podstawie. Od strony ścieżki wygląda dobrze, problem jest od strony południowej.
Pod stara kora nic nie było widać, dopiero po wyczyszczeniu zobaczyłam co się dzieje...
Z dziurek sączy się płyn.
Trzecia z tych brzózek ma szkodnika nieco wyżej, na jakichś 40 cm od dołu.
Ostatnia partia brzózek rośnie na nowej rabacie od lata zeszłego roku.
Środkowa, jak widać po złamaniu w miejscu działania trocinarki, zyskała nowy kształt
Myślałam, że dwie dwie pozostałe są ok. Niestety po zerwaniu starej kory są korytarze gdzieś na 150 cm wysokości.
Będę próbować wstrzykiwać w dziurki mospilan, potem zalepię towotem i zobaczę jak się sytuacja rozwinie...
Po chwilowym szoku szczerze mówiąc mam luz w tym temacie. Szkoda tylko kasy i pracy związanej z sadzeniem. Co będzie czas pokaże...
Pomysł z plastrowaniem wykorzystam na wiosnę, o ile będzie co plastrować
Dziękuję. Ogródek jest mały - cała działka ma 600m2 z czego większość zajmuje dom. Na prezentowanym zdjęciu jest magnolia galaxy (jeszcze mała). Po drugiej stronie 3 brzozy doorenbos a niedaleko grujecznik plus przy warzywniku brzoskwinia. Na pewno będą jeszcze drzewa w ogrodzie, ale tutaj to raczej mi się nie duże...
Judith, Martka, chyba trochę pokoloruję tą altankę. Najwyżej na pergolach dam po jednym kolorze
Asiu, u nas od piątku nie padało, ale właśnie się „błyska” więc może niedługo przyjdzie jakaś burza. Może nie będzie tak żle i grzybków nie będzie u Ciebie. W końcu przecież nie jest chyba bardzo wilgotno.
Zuza, deszcz tak, może padać i co drugi dzień. Tylko że zazwyczaj towarzyszą mu różne zjawiska, niekoniecznie pozytywne.
Aneta, dziękuję. Do nadrabiania dużo nie ma . W najbliższych dniach porobię jakieś fotki. Juki szaleją .
Alicjo, również dziękuję . Całe szczęście obyło się bez strat. Tylko dwa drzewka mi podmyło trochę. Ale już stoją w pionie .
Sylwia, trochę obawiałam się właśnie o te brzozy, to je widać na zdjęciach, robią mi za tło . Ale nic się nie stało. Chociaż kilka z nich jest trochę pochylonych ...
Moja sonia to kundelka schroniskowa taka do kolan. Miała raka. Ropomacicze 2 razy. Zapalenie pęcherza 2 razy teraz 3 i ma guz na sledzionie. Wiec ciężko.
Za slabe nerki na operacje.
Lidka, ja podczas ostatniej burzy stałam na zewnątrz i patrzyłam się (jak jakaś nienormalna ) na uginające się brzozy. Dopóki eM nie wrócił do domu .
W tym roku raczej nie skończę wszystkich nowych rabatek. Chciałabym „tylko” posadzić jeszcze to, co już mam w doniczkach, czyli klony palmowe, derenie, trawy (tych jeszcze muszę dokupić), jakieś mniejsze bylinki, pojedyncze drzewka (i drzewo, bo jeden wiąz ma pewnie koło 3 metrów i gruby pień - kupiony był w wielkiej donicy).
Oprócz traw pewnie skuszę się jeszcze na róże. No cóż, zachorowałam . Na pewno będą przy altance. I pewnie na altance, bo chciałabym dać tam pnące odmiany.
Puste miejsca na rabatach będę pewnie wypełniać powoli w przyszłym roku. Wszystko zależy od tego, w jakim tempie będę działać w tym sezonie. No i oczywiście od pogody. W zeszłym roku ostatnie rośliny sadziłam na koniec listopada (!), wszystkie się przyjęły. Tylko jedna tuja (nie pamietam nazwy, taka złota kulista) mi uschła (ale dopiero teraz).
W tym tygodniu tylko pieliłam. O mamo...ile zielska wywiozłam... a i jeszcze zostały mi oczka przed domem (ten mój największy busz ) do oczyszczenia. Tam mniej pracy z chwastami, ale za to mam tam sporo juk jeszcze i ich suchych liści do usunięcia. Może w przyszłym tygodniu się tym zajmę, jak znajdę czas i melodię na taką pracę.
Moje zwierzaki zawsze ze mną, za mną lub przede mną chodzą, jak robię zdjęcia. Takie modelki i modele .
Szkoda Twojej psinki . 14 lat to już chyba starość, w sumie zależy to od rasy. Jak mieszkałam w Warszawie, w bloku, to miałam yorka miniaturkę. Dożyła 17 lat. I też mi było smutno.
U mnie podobnie, tylko na szczęście trwało to krótko, teraz już spokojnie. Drzewa targane deszczem i wiatrem gięły się, patrzyłam z obawą ,że się połamią, a ja zewsząd otoczona jestem wielkimi drzewami. Mąż w tą nawałnicę wracał samochodem do domu , próbował jeszcze zrobić zakupy, w Dobroniu brak prądu, sklepy nieczynne, po drodze połamane drzewa.
Jakbym mieszkała na takim terenie jak Ty też.bym miała wszystko zalane o 18 burza, wichura brzozy się slanialy do ziemi przez 1 godzinę lało jak z cebra. Oczka suche przepełnione. Msłe ryby pływały w żwirze. Chwilę ustało następna zawróciła i znowu. Teraz przed chwilą nie śpię bo pewnie krąży ta sama chmura lało jeszcze gorzej. Dobrze że ciemno bo nic nie widać. Tylko gruchocze o okna dachowe. Na szczęście bez gradu. Wczoraj nie lało a tak każdy dzień.