Potem przyszło gwałtowne ocieplenie. Śnieg topniał z godziny na godzinę - jak zwariowany. Z oczka znikał lód… a mój eM w przypływie jakiejś wiosennej energii pod moja nieobecność szpadlem (!) chciał przyspieszyć ten proces… Niestety efekt powalił mnie z nóg – w grubej folii w oczku zrobił kilkanaście różnej wielkości dziur

¾ wody uciekło w grunt!
W domu pojawiły się stokroty... ale w trawniku też

- tylko nieco skromniejsze

Swoje łebki pokazały przebiśniegi
Spod śniegu pokazały się liście tulipanów, hiacyntów... które tak naprawdę już były w styczniu
Końcem marca zaczęły swój spektakl krokusy i irysy żyłkowane

Nareszcie było już czuć wiosnę w ogrodzie
Na jabłoni zawisły budki dla szpaków, które do tej pory były na wielkim orzechu (niestety został wycięty jesienią 2017r.).
Obawiałam się czy szpaki zaakceptują nową miejscówkę. Ale z ulgą odetchnęłam - szpaki zasiedliły obie budki.
Przyznam, że uwielbiam ten moment, gdy wczesną wiosną budzą mnie świsty szpaków

A potem ich śpiewy... Aż chce się żyć