Ja nie wiem czy jakiekolwiek zabezpieczenia i rozwiązania są w stanie powstrzymać taki żywioł. Dziś czytałam wypowiedź głównego hydrologa w Krakowie( nie zapamiętałam nazwiska) powiedział, ze możemy próbować szukać rozwiązań i zabezpieczać się na wielkie powodzie, a nikt nie da gwarancji, że nie przyjdzie fala która mimo to wszystko zmiecie z powierzchni. Bo zjawiska pogodowe są nieprzewidywalne i ich rozmiary również.
Teraz ten Boris gdyby dłużej został i nadal lał z nieba to przecież fala mogłaby mieć drugie tyle wysokości. Tak jak nie są w stanie zabezpieczyć przed wiatrem, trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu czy tsunami. To się działo i będzie występowało nadal. Skala nie przewidywalna. Klimat się zmienia na gorsze.... Ludzie osiedlali się nad wodą, o żywiła i transportem była. Większe miasta nad rzekami. A rzeki mają to do siebie, że wylewają, a każda ingerencja ludzka ma wpływ.
Ja się cieszę, że nasze zabezpieczenia wytrzymały, bo gdyby runęły też bym miała zalane wszystkie budynki przy takiej wysokiej wodzie. Raz wytrzymały, czy wytrzymają kolejny raz....nikt nie da gwarancji.
Ale ja nie mówię, żeby nie pomagać Powodzianom. Oczywiście, w myśl zasady solidarności, taka pomoc doraźna jest niezbędna. I społeczeństwo fantastycznie reaguje, z tego co mówią w mediach.
Ja mówię o tym, że powinny nastąpić działania odgórne i systemowe. m.in. takie, jak napisałam. Bo czas ku temu najwyższy. Oby nie było za późno.
Bardzo mnie ta powódź przeorała. Pewnie stąd te refleksje, mądre czy głupie, ale cały czas o tym myślę. Może dlatego, że powodzi z 1997 roku nie śledziłam na bieżąco. Akurat w tym czasie spływałam niespiesznie z Mężatym Czarną hańczą i Kanałem Augustowskim z odbiciem w stronę granicy z Białorusią. Nie mieliśmy ze sobą radia, internet tam nie docierał.
Już widziałam, na fb Ewa dzisiaj zamieściła zdjęcia, tego co zabrała woda i jakich szkód narobiła.
Szczęśliwie dom ocalał, wymaga tylko porządnego zabezpieczenia fundamentów z tej strony, gdzie woda miała na niego chrapkę.
Pamiętam, jak Ewa pisała, że ten ich dom, który kupili stareńki, był jedynym, który ocalał po poprzedniej powodzi.
A stara stodoła prawie w strumień wchodziła i też przetrzymała poprzednią powódż.
Ta nowo wybudowana nie oparła się sile wody.
No i taka mnie refleksja naszła: Ewa zamierza się odbudować. Oczywiście, cieszy mnie że ma co ratować.
Tylko co dalej? Kiedy przyjdzie następna Wielka Woda? Za 10 lat, czy może za rok?
I nie mam tu na myśli Ewy, tylko wszystkich, których powódź dotknęła.
A śmiem twierdzić, że pośrednio dotknęła nas wszystkich. Choć u nas nie zburzyła poczucia bezpieczeństwa ani nie wdarła się na nasze nieruchomości. Ale trzeba odbudować infrastrukturę - drogi, mosty, zapory, linie energetyczne, wyremontować teatry, szkoły, przychodnie, szpitale, wyposażyć je w niezbędny i drogi sprzęt, bo obecny po zalaniu nadaje się na złom.
Oczywiście, wydaje się, że to przecież "rząd" sfinansuje. Tyle tylko, że rząd nie ma własnych pieniędzy. Sięgnie do naszych kieszeni, podnosząc akcyze i inne pośrednie podatki.
Jednocześnie, ponieważ tereny objęte powodzią będą potrzebowały materiały budowlane, fachowców budowlanych i wykończeniowych, ceny tych usług wzrosną w całym kraju (prawo rynku). Dotknie to wiele osób, które obecnie budują domy lub zamierzają budować. Trudniej będzie znaleźć fachowca, a ich ceny także wzrosną.
Jeśli nie podejmie się zdecydowanych działań w zakresie ochrony przeciwpowodziowej, to sytuacja będzie się powtarzać.
Od wczoraj uważam, że przy budowie budowli przeciwpowodziowych (zapór, zbiorników polderów czy co tam jeszcze być może) powinno się wprowadzić takie prawo, jak przy budowie dróg. W chwili wydania decyzji lokalizacyjnej dla lokalizacji infrastruktury drogowej fragment działki czy cała, jeśli jest niezbędna, przechodzi na własność właściciela drogi i może on zacząć budowę. A odszkodowanie idzie odrębnym trybem. Gdyby nie to prawo, to śmiem twierdzić, że żadna nowa droga w Polsce by nie powstała. Jeśli się takiego prawa nie wprowadzi, nie uda się kompleksowo wprowadzić ochrony przeciwpowodziowej. i żeby było jasne - zabezpieczenia takie nie mają na celu zapobieżenie powodziom, tylko zminimalizowaniu ich skutków.
Ufff, napisałam to. Ale tak myślę. Nikogo nie oceniam, nikogo nie krytykuję. Chciałabym po prostu, żebyśmy jako Naród, wyciągnęli właściwe wnioski z tej strasznej powodzi. I podjęli adekwatne działania.
Pszczółka nie ma prądu, nie ma jak odpowiedzieć. W Jej wątku na O koleżanka, której udało się jakoś smsem skontaktować podała info od Pszczółki. Skala zniszczeń ogromna, teraz jest walka o to by dom się nie osunął.
Nie wiem, czy Tu już pisałam, więc na wszelki wypadek witam się serdecznie
Zgadzam się z tym co napisała Tess i pozostałe dziewczyny. Jeśli się stawia dom w terenie narażonym na powódź, to pewne konsekwencje takiej decyzji będą. Czasami jest to jednak stan wynikający z błędnych decyzji innych, jak np. zgoda na inwestycje, których konsekwencją może być np. powódź. Ubezpieczenie to chyba jedyne, co realnie można zrobić. Szkoda mi jednak ludzi starszych, często mieszkających w danym miejscu od dziesięcioleci, którym trudno jest znaleźć się w gąszczach umów ubezpieczycieli, a i często nie mają na to zwyczajnie środków.
Młodszych ludzi, często świadomych zagrożeń a mimo to decydujących się na inwestycje, żal mi trochę mniej.
Dziewczyny, przed chwilą rozmawiałam z Ewą. Dla tych, którzy nie śledzili od początku historii powstawania Pszczelarni podlinkowałam adres, gdzie można obejrzeć historyczne zdjęcia.
Pszczółka odkryła swoją przyszłą Pszczelarnię w 2001 roku, cztery lata po powodzi. W miejscowości wciąż trwały prace przy likwidacji popowodziowych zniszczeń. Udało jej się wspólnie z rodziną i przyjaciółmi uczynić to miejsce prawdziwą perełką.
Mała Mi podała nr konta i tytuł wpłaty . Potrzebna jest jeszcze informacja, że właścicielką konta jest Ewa Grochowska.
Dom ocalał, dzięki magnolii, która rosła na tarasie. Samo drzewo porwał prąd potoku, który na wysokości domu Ewy miał 80 m szerokości. Ale korzenie magnolii zostały i zapobiegły osunięciu się domu. Część budynku wisi nad kilkumetrową skarpą. Ewa jest teraz w betoniarni i organizuje materiał na zabezpieczenie ubytków i ocalenie domu. W Wilkanowie wciąż nie ma prądu, nie działają telefony (dochodzą SMS-y).
Do grosza grosz, a zbierze się trzos. Ewa będzie wdzięczna za nawet najdrobniejszy przelew.
Wczoraj Ewa udzielała wywiadu w radiu Nowy Świat po godzinie 18. Sama nie mogłam znaleźć linku do tej audycji. Jeśli komuś się uda, to wstawcie go tutaj.
Dziękuję!
No właśnie też czuję się skołowana.
Była informacja, że woda zabrała stodołę (rozumiem, że to ten budynek ze zdjęcia), że zabrała ogród od strony rzeki (ja wyobraziłam sobie że cały niemal).
No i że dom ma podmyte fundamenty.
A ze zdjęcia nie wynika, by ogród (poza porwanym brzegiem) był zalany.
Na fb też jest wpis Pszczółki o wpłaty, ludzie pytają (z troską), czy dom cały - - brak odpowiedzi.
Zgadzam się. Też mamy zawsze ubezpieczony dom i budynek gospodarczy. Też niby nie mieszkamy w zagrożonym terenie. A nawałnica w 2017 narobiła dużo szkód, nikt się nie spodziewał. Takie zdarzenia mogą wystąpić wszędzie i nie mamy na to wpływu. A i włamania do domów otrute psy, u nas też były kilka w jednym czasie. To ostatnie nas na szczęście ominęło. Dookoła mamy sąsiadów i pewnie dlatego.
Zaznaczam, że nie pracuję w branży i nikogo namawiać nie chcę, ale zastanówcie się proszę nad ubezpieczeniem domu, budynków gospodarczych, ogrodu i innych nieruchomości, czy ruchomości.
Ja nie mieszkam na terenach, które są zagrożone kataklizmami naturalnymi (powódź, jakieś silne wiatry itp), ale rok w rok ubezpieczam (dodatkowo od pożaru/kradzieży/ włamania itp).
Ale jedna działka oznaczona jako las, dosyć młody... to raczej nie wytną.
A druga to pastwisko, ale zarośnięte. I stoi tam ponoć jakiś bunkier
Poza tym będę sadzić od razu drzewa
Też już czuję w kościach, ale się jeszcze nie poddaję
Szkoda, bo jak nie Twoje, to dzisiaj są, a jutro może ich nie być. Na mojej weekendowej działce sąsiad wyciął duże drzewa (bardzo duże) i moją cienistą rabatę diabli wzięli
No fakt, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia Ja już wymiękam, nie daję rady ogarnąć ogrodu - wiek robi swoje. To mi się wydaje że innych też to dotyczy
Tak wtedy zalało. Do tego obecnie przydział worków z piaskiem na dom jest 10 szt. To nawet u nas nie były limitowane, a tam jakaś abstrakcja dosłownie.