Widzisz to jest tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ci co Ich ta tragedia dotknęła bez pomocy sobie nie poradzą. Więc wspierają Ci, których to nie dotyczy. Gdyby sytuacja zdarzyła się odwrotnie pomoc pewnie popłynęłaby w przeciwnym kierunku. To normalne ludzkie odruchy wspierania się wzajemnie. Co do zabezpieczeń to bardzo trudny i kontrowersyjny temat, który znam od podszewki. Robiliśmy co się dało, a i tak nie pomogło, jedynie ogranicza skalę zniszczeń, ale przeżycia i nerwy te same co wcześniej. Sytuacja prawna własności rowu i cieków wodnych, ich zarządców często jest skomplikowana, a Wody Polskie nigdy nie mają na nic pieniędzy. I koło się zamyka klimat zmienia, a stan odwodnień zostaje po staremu.
Ale ja nie mówię, żeby nie pomagać Powodzianom. Oczywiście, w myśl zasady solidarności, taka pomoc doraźna jest niezbędna. I społeczeństwo fantastycznie reaguje, z tego co mówią w mediach.
Ja mówię o tym, że powinny nastąpić działania odgórne i systemowe. m.in. takie, jak napisałam. Bo czas ku temu najwyższy. Oby nie było za późno.
Bardzo mnie ta powódź przeorała. Pewnie stąd te refleksje, mądre czy głupie, ale cały czas o tym myślę. Może dlatego, że powodzi z 1997 roku nie śledziłam na bieżąco. Akurat w tym czasie spływałam niespiesznie z Mężatym Czarną hańczą i Kanałem Augustowskim z odbiciem w stronę granicy z Białorusią. Nie mieliśmy ze sobą radia, internet tam nie docierał.
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.
Ja nie wiem czy jakiekolwiek zabezpieczenia i rozwiązania są w stanie powstrzymać taki żywioł. Dziś czytałam wypowiedź głównego hydrologa w Krakowie( nie zapamiętałam nazwiska) powiedział, ze możemy próbować szukać rozwiązań i zabezpieczać się na wielkie powodzie, a nikt nie da gwarancji, że nie przyjdzie fala która mimo to wszystko zmiecie z powierzchni. Bo zjawiska pogodowe są nieprzewidywalne i ich rozmiary również.
Teraz ten Boris gdyby dłużej został i nadal lał z nieba to przecież fala mogłaby mieć drugie tyle wysokości. Tak jak nie są w stanie zabezpieczyć przed wiatrem, trzęsieniem ziemi, wybuchem wulkanu czy tsunami. To się działo i będzie występowało nadal. Skala nie przewidywalna. Klimat się zmienia na gorsze.... Ludzie osiedlali się nad wodą, o żywiła i transportem była. Większe miasta nad rzekami. A rzeki mają to do siebie, że wylewają, a każda ingerencja ludzka ma wpływ.
Ja się cieszę, że nasze zabezpieczenia wytrzymały, bo gdyby runęły też bym miała zalane wszystkie budynki przy takiej wysokiej wodzie. Raz wytrzymały, czy wytrzymają kolejny raz....nikt nie da gwarancji.
Przecież napisałam wcześniej, że rozwiązania hydrologiczne nie zabezpieczają przed wystąpieniem powodzi. One mają za zadanie minimalizować jej skutki. Czyli np. spłaszczać falę powodziową. Osłabiać jej niszczycielską siłę. Albo skierować część wody na tereny, gdzie szkody będą mniej dotkliwe dla społeczeństwa czy kraju.
Mam działkę nad Bugiem. Obecnie od lat bodaj sześćdziesiątych, jest otoczona od naszej strony wałami kiedy ich nie było, woda często wylewała, niszcząc część zabudowań. Od czasu ich wybudowania nie wylała ani razu. Ale to nie oznacza, że kiedyś nie przerwie wałów.
Czy to oznacza, że wały niepotrzebnie zbudowano?
Często teraz myślę o Irence, i innych, którzy wiedzą, że powódź do nich idzie, i czekają. Czekają ze strachem, co im przyniesie. Jak będzie silna i jak duże szkody poczyni.. Irenka mieszka na przedmieściach Wrocławia, od strony nadchodzącej fali. Powiedz Jej, i innym mieszkańcom Wrocławia i okolic, że i tak nic by się nie dało zrobić, żeby siłę tę osłabić.
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.
Mnie naszla jeszcze inna refleksja. My Polacy czesto pomagamy innym krajom podczas kataklizmow czy to podczas powodzi czy tez pozarow i innych. W tej ciezkiej sytuacji, ktore kraje sa rownie solidarne i pomagaja nam? Czytalam, ze zglosila sie Ukraina i Czechy, gdzie rowniez zmagaja sie z powodzia.
Do Wloch, Grecji, Hiszpanii wysylalismy sprzet, ludzi, pomoc materialna. Jestem ciekawa czy odzew bedzie rownie szybki lub czy w ogole.
Ale jesli nie to na przyszlosc bym mocno sie zastanowila czy pomagac. Dosc bycia frajerem.
Ja nie mówię, żeby się nie zabezpieczać, zabezpieczać jak najbardziej się da, ale to gwarancji i tak nie daje. Nikt nam jej nie da, ani mnie ani Irence, ani innym osobom zalanym. Tak jak żadne zabezpieczenia nie spowodują, że będziemy spokojniejsi. Nie będziemy. Zostaje trauma na całe życie już.
Ktoś powie nie budujcie się tam....ale to się dobrze mówi. No bo jeśli ktoś ma działkę i dom akurat w takim miejscu to co ma zrobić? Sprzedać, przeprowadzić się? A praca a rodzina, przyjaciele? Tak porzucić całe życie dotychczasowe....nie każdy ma na to siły i możliwości. No i pytanie kto by to kupił? Nikt kto wie co się dzieje i jak to wygląda. To co piszę nie jest skierowane w Twoim kierunku, to tylko moje rozgoryczone przemyślenia.
Samorządy się organizują z pomocą u nas. Nasi strażacy od wczoraj zbierają pomoc, jutro jadą do Głuchołaz z pomocą, sprzętem i rękoma do pracy. Wiem, że w sąsiednich gminach również organizują pomoc. Popłakałam się dzisiaj ja u Nich byłam. Tyle serca tylu dobrych ludzi, pomoc płynie, a to wszystko niestety będzie za mało....