A to nasze pomidory no dobra, pomidory mojego eMa, codziennie wynosi je do foli
A to moje wysiewy, ja w tym roku mało wysiewałam, nie mam czym się chwalić w wysiewach to eM jest dużo lepszy odemnie
Ma też wysiane na warzywniku, marchew, petruszkę, sałaty, rzodkiewki, plan jest taki, że narazie wszystko będzie przykryte włókniną. Przynajmniej obce koty nie będą miały kuwety, bo jeden już zdążył się zameldować.
Gaury to spokojnie jeszcze mogą ruszyć, u mnie część ruszyła a część jeszcze ma lekkie opóźnienie, ale daję im czas, bo też temperatury u nas skaczą, w dzień ciepło a w nocy zimno, dzisiaj rano na minusie lekkim u nas było.
A ja już myślałam, że to coś ze mną nie tak.
Mam identycznie. Coś zaplanuję a coś pokrzyżuje mi plany.
Chciałam wziąć na czwartek i piątek urlop, żeby nadgonić prace, ale koleżanka się rozchorowała i nici z urlopu. W przyszłym tygodniu pogorszenie pogody. Nie mam kiedy zrobić wertykulacji.
Chyba będe musiała zostawić na poświętach.
Masz rację. Trzeba się cieszyć z małych kroczków.
Jola, u nas wszyscy chorują minimum 3 tygodnie. To jest cos niesamowitego.
Przed pandemią nie słyszałam o takich chorobach. Teraz mamy coraz dziwniejsze.
Jadę 14 do W-wy do WIM-u na badania. Mam nadzieje, że mi dobiorą leki.
Wykopałam dla Ciebie trochę przebiśniegów i przylaszczkę.
Mam nadzieje, że niedługo się spotkamy to przywiozę, albo Ty odbierzesz.
Może na początku maja?
Mam nadzieje, że ja będe miała dobrze dobrane leki.
Jadę 14 na konsultacje.
Wiosna jest najpiękniejsza, bo co chwilę coś nowego rozkwita.
Człowiek codziennie chodzi z nosem przy ziemi i patrzy co już nowego wychodzi z ziemi.
A ja mam jeszcze do tego czasem zagadki bo nie pamiętam co wsadziłam
Dzisiaj po pracy byłam na pogrzebie naszego sąsiada. Chłopak w moim wieku. Znaliśmy się od 25 lat. Pół roku i faceta nie ma. Dlatego tak jak Anpi pisze trzeba się cieszyć małymi kroczkami, każdym dniem.
Chyba z tego wszystkiego wpadłam od razu do ogrodu, żeby odreagować.
Udało mi się odciąć wszystkie róże. Przy okazji małe przesadzanie.
Wczoraj za to syn sąsiadów wykopał dla siebie jeden z dwóch miskantów. Niestety mój m. nie pozwolił mi całkiem go usunąć. Ja chciałam się go pozbyć, bo za szybko się rozrasta, a potem nie ma komu go dzielić, a mój m. stwierdził, że to jedna z nielicznych roślin które mu się podobają i chce, żeby została.
Kawałek zostawiłam, ale zapowiedziałam, że będzie musiał ją co jakiś czas dzielić.
Ciekawe, czy będzie chciał, bo stwierdził, że dla niego mogłaby zająć całą rabatę.
Po całej działce walają się źdźbła traw. Powinnam zrobić wertykulację, trochę by to uporządkowało trawnik, ale nie mam kiedy tego zrobić.
Szkoda, że od soboty pogorszenie pogody
Pogoda taka słoneczna, a ja dalej nie mam czasu na ogród. W planie mam przesadzić kilka roślin na ozdobnym i multum pracy na warzywniaku, plewienie, wysiewy, sadzenie ziemniaków, maliny mam zadołowane, muszę prygotować im miejsce i posadzić, zrobić porządek z kompostem, itd...
Na rabacie tarasowej też wszystko ruszyło. Tulipany i żonkile wyszły wszystkie, szczęśliwie nic ich nie zeżarło (to ewidentnie zasługa kota - widziałam, jak rozprawiła się z intruzem).