Spadek ciśnienia ogromny
wczoraj zdołował mnie.
Dziś z kolei wzrost,
głowa mi pęka.
To ci udręka!
Wczoraj i całą noc lało.
Na kalosze chęci nie mam!
Oglądać ranniki zdążę.
Czekam na słońce, a tu go brak.
Jakże to tak?
U innych świeci, dogrzewa.
A u mnie stale ulewa?
Ponoć już leszczyna wysnuwa kotki,
a u mnie, zero.
Żadnej stokrotki!
Wszystko za sprawą Atlantyku.
Napchał nam niżów wilgotnych bez liku.
I styczeń minął pod znakiem mgły.
Co będzie w lutym?
Czyżby nie był mroźny i zły?
Zbiło mnie całkiem z pantałyku.
Wieloletnie me doświadczenie na nic.
Pogody nie zmienię.
Przyjąć ją muszę taką jak jest.
Stale czekam na słońca gest.
Gdzie ono jest?