Z dziś wiosna na całego chociaż wiał taki lodowaty wiatr, że nie dało się nic zrobić.
Trawnik po pierwszym koszeniu, miał być zwertykulowany, no cóż, może jutro się uda
To wypadanie dorosłych drzew, to prawdziwe nieszczęście. Bardzo ciężko jest je zastąpić. W plątaninie korzeni małemu wypierdkowi trudno zapewnić właściwe warunki świetlne i glebowe. Łatwiej wymienić drzewko na pojedynczej rabacie niż te rosnące w tym moim nieformowanym żywopłocie. Nie spodziewam się jakiegoś spektakularnego efektu.
Zimową kurtkę wciąż mam w zasięgu ręki. Przeciwdeszczową też. Tylko słomkowy kapelusz wciąż poza zasięgiem. Upałów w prognozach nie ma.
Jutro ma być ładnie. Znów mam dylemat- kierunek warzywnik, czy ogród ozdobny?
Tę tawułę tnę tylko pod koniec zimy, wycinam 2-3 najstarsze gałęzie. Ona ma taki ładny fontannowy pokrój. Nie trzeba jej ciąć po kwitnieniu. Tak samo robię z tawułami nippońskimi.
Już sama nie wiem, co za oliwniki mi się trafiły. Kupowałam jako wąskolistne. Kwitną, a potem produkują zdrewniałe orzeszki przypominające żołędzie. Na każdej zdrewniałej gałęzi, na pniu też, wyrastają gęsto 5 cm twarde kolce (jak u glediczji trójcierniowej). Kiedy drzewka były mniejsze, to często te kolce raniły podczas koszenia trawnika pod nimi. Za każdym razem, kiedy mam je podkrzesywać i podcinać mam stany lękowe. Niebezpieczne są.
Zniechęcenie minie, kiedy wróci radość z pracy w ogrodzie. Ostatnio wciąż ją odbierały zawirowania pogody. W słońcu wszystko wygląda inaczej.