Może one i są szczepione, ale to jedynie oznacza (chyba), że jakby była mroźna zima, to wymarzną do cna. Ale to już chyba nie jest możliwe.
Z filmu wynikało, że chodzi o zasklepienie piętki, tego miejsca cięcia, żeby nie gniło i choroby grzybowe przez to miejsce nie wnikały. Faktycznie, zasklepia się ładnie.
Tak, Alden Biesen ma wiotkie pędy. I chyba rośnie bardzo wysoko, bo u mnie dopiero drugi rok, a ma dobrze ponad 1,5 metra.
Róże które kupiłam są cudowne, mam nadzieję, że będzie im dobrze u mnie. Choć oczywiście mam z tyłu głowy, że nie ma róż, które lubią cień. Niektóre jedynie znoszą cieniste stanowiska.
Ja myślałam, że te róże są szczepione i nie da się ich rozmnożyć. Mało jestem ogarnięta w różach. Miałam ich nie mieć, ale jakieś Artemisy się przyplątały z internetu.
A o co chodzi z tym wkładaniem odwrotnie na dwa tygodnie? Czemu to ma służyć?
Nie znałam Martki ani jej ogrodu, niestety.
Nie mam już Citronelek w przedogródku. Musiałam je zabrać stamtąd, bo strasznie przypalane były.
Z zakupami w ogrodniczych radzę sobie - po prostu tam nie zaglądam Ja się nawet nie wkurzam, że coś roślinnego do ogrodu kupiłam, tylko, że tak dużo naraz, przez co nie mam na nie miejsca.
A róże ukorzeniłam z patyków. Metodą Zielonego Pogotowia (kiedyś znalazłam filmik na YT). Z łodyg po cięciu wiosennym lub po przekwitnięciu (w ZP robili sadzonki z łodyg po kwitnieniu) zrobiłam sadzonki-patyki o długości ok. 15 cm. Przygotowałam doniczkę dużą, wypełnioną piaskiem jak z piaskownicy. Wsadziłam patyki w piasek odwrotnie, czyli wierzchołkiem do dołu. Po dwóch tygodniach patyki odwróciłam, żeby wierzchołek był do góry. Piasek musi być cały czas wilgotny. Nie pamiętam, po jakim czasie się ukorzeniły. Dwa razy już tak ukorzeniałam róże. Skuteczność powyżej 70%.
To rozplenica Hameln. Już zjada powoli te róże. Na jesieni planuję odsunąć kulki, a na wiosnę podzielić i też odsunąć rozplenicę, bo już im tam wszystkim trochę ciasno
Na razie czerwieni jest niewiele - kukliki przekwitają, a jeżówki potrzebują jeszcze chwili .
Nie umiem się wypowiedzieć w temacie właściwych odległości, moje Pissardi jeszcze są dość małe . Ale podam Ci odległości, jakie są u mnie: od płotu jest 2,8 m, a pomiędzy drzewami - 1,85 m. Pomiędzy Pissardi a płotem rosną jeszcze thuje i miskanty Silberspinne oraz posadzone niedawno byliny.
Ale róże zagościły u mnie już kilka lat temu, w słonecznej części (dawny ogródek Babci Danusi). Przywędrowały od Ursy.
Rozmnożyłam je. I mam ich teraz mnóstwo.
Wywołana do tablicy wyjaśniam przyczynę (główną) nieobecności na O. Jak wiecie - bom się chwaliła onegdaj - jestem na emeryturze. W związku z tym czasu powinnam mieć mnóstwo, w tym dość czasu na forum.
No, z tym czasem to jednak nie jest tak, jak miało być
Ale prawie przestałam zaglądać na forum (bo jednak ciut zaglądałam, do niektórych wątków, o czym za chwilę), bo okazało się, że jednak nie jestem wyleczona z ogrodoholizmu zakupowego (jak sądziłam). Wystarczyły dwa czy trzy dni na forum i pod wpływem Waszych dyskucji zakupowo różanych nie opanowałam jednak chciejstw i kupiłam masę róż. Róż, których nie mam gdzie wsadzić! Przyjechały z gołym korzeniem, wsadziłam do doniczek i do dzisiaj w nich siedzą
Jaki temat zmusił mnie do ujawnienia się? W zasadzie nie wiem. Kilka kwestii, czy jedna, łącznie.
Zaglądałam po cichu do kilku ulubionych ogrodów, m.in. Hani Gruszki i Brzozowej Dziewczyny. U Hani przeczytałam, co pisałyście o marszu w Warszawie (było to już kilka dni po tym wydarzeniu). Nawet przeszło mi przez głowę, że może się z tego zrobić dym (wszak żyję w tym społeczeństwie). A potem zobaczyłam że wątek Brzozowej Dziewczyny jest zamknięty i jej ostatni post.
Nie śledziłam tej historii na bieżąco, nie czytałam usuniętych/zmoderowanych postów, przeczytałam to, co teraz zostało (nie wiem, czy wszystkie).
Nie chciałabym wracać do tej sprawy, żeby nie rozgorzało na nowo.
Żałuję (z przyczyn poznawczo-estetyczno-ogrodniczych), że Tajemniczy Ogród został zamknięty. Bardzo lubiłam ten ogród, podziwiam konsekwencję w jego tworzeniu. Sporo roślin tam podglądniętych zaprosiłam do mojego cienistego ogrodu. Ale taka była wola jego właścicielki.
Bardzo się cieszę, że Judith zostaje I że emocje opadają.
Nie wiem (jeszcze) czy ktoś więcej odszedł/zamknął wątek. Z czasem się dowiem.
To ja "ze sercem" do Ciebie, przyjedź, werbeny mam bez liku, a widziałam, że szukałaś, a Ty moją najbrzydszą odsłonę ogrodu upubliczniasz?
Nie te zdrowe bukszpany, elaty i kopytniki, tylko wiatę na przydasie mojego męża?