Dziś cały dzień wiśniowy.
Kilka kilogramów zamrożonych, kilka stoi w garze na konfiturę, a trochę już się suszy. I zrobiłam gar kompotu z dodatkiem papierówek i rabarbaru. A wieczorem z tego kompotu kisiel. Resztę kompotu muszę trochę rozcieńczyć, bo za bardzo esencjonalny wyszedł

.
No i całkiem sporo zeżarłam przy robocie.
Pokochałam osowate

latało dziś koło mnie tego tyle, a ja nic, spokojnie, nawet nie drgnęłam jak mi na palce w soku całe siadały i spacery urządzały. I jestem cała i nie pogryziona

. Uznaję to za osobisty sukces. Poza tym tiszercik rano rozsądnie założyłam najgorszy, już nawet nieco popruty gdzieniegdzie. Mam dylemat tylko, czy jeszcze go prać, czy już na straty spisać. Chyba wypiorę. Za rok się znowu przyda

.