A dziś dokupiłam sobie dwie jeżówki, na jednej roślinie są kwiaty w dwóch kolorach!
Mam nadzieję,że rozrosną się błyskawicznie, tak jak ich zalane wiosną poprzedniczki....Ale teraz rabata podwyższona, myślę,że już nie będzie takich zniszczeń na wiosnę....
Właśnie tak planuję,za dwa trzy lata wywalę to obżerze, a rośliny się wyleją na krawędź trawnika....Na razie na skraju sadzę takie, które mają się przewieszać .
Tymczasem na tej rabacie zakwitły liliowce:
Major Hubal
Chicago blackout (już nie taki black od słońca)
Oraz 'Wrocław'
A ja Ci powiem, że kiedyś moi rodzice mówili - idziemy do Włodków, Jurków, itd., itp. jak tam wypadło, czyli pary zaprzyjaźnionego małżeństwa, nazwę którego tworzyło się od imienia męża. My już tak nie mówimy i wczoraj nie było u nas "Tadeuszów", ani nawet " Tadka z żoną".
No i w Polsce przed wojną takie określenia były bardzo powszechne - pan rejent z małżonką, o!
Oznaczało to rzecz jasna przynależność do osoby męża bo i kobiety miały wówczas mniejszą swobodę.
Ale moja róża byłaby nadal tak samo piękna, bez względu na nazwę przecież.
No i w tym miejscu trzeba polecieć Szekspirem, Romeo i Julia, akt drugi, scena druga, po polsku i w oryginale:
"Czymże jest nazwa? To, co zwiemy różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało... "
What's in a name? That, which we call a rose
By any other name would smell as sweet.
O mamo, zatkało mnie - jakie cuda!
Gdzie je przechowujesz zimą? Mam jedną, która ostatnio kwitła 2 lata temu i daje jej ostatnią szansę na przetrwanie, planuję przesadzić do donicy i przetrzymać w garażu, ale nie wiem jak ją tam późńiej traktować z podlewaniem itp. Podpowiesz coś?
Pozdrawiam
Dzięki Karola .Miałam zwariowany tydzień 4 dzieci w domu ,i te upały ,w sobotę synek miał 11 urodziny ,wczoraj był tort i goście .Dziś troszkę mam luzu,jutro z młodymi do lekarza wypełnić karty na obóz,środa z młodymi dentysta ,czwartek ortodonta i wyjazd na obóz na 11 dni do Międzybrodzia.
Moja pierwsza rabata, rosliny posadzone trochę od czapy i już nawet przeniosłam jednego syprysika, bo się nie mieścił, a początki wyglądały tak
sierpien 2008
wrzesień 2011
rośliny posadzone niestety na włókninie, środki obsypane kamykami - ale włóknina straszy
lipiec 2013
włoknina zdjęta , ziemia wyrównana, co nieco dosadzone, obrzeże założone, brakuje jeszcze ładnego wykończenia przyt trawie, ale mi sie już nieziemsko podoba to moje żwirowisko
pokażę również swoją huśtawkę - jest z jesiona i jest pioruńsko ciężka, stoi jeszcze w miejscu nie ostatecznym, gdzie ma stać na stałe zdecydujemy we wrzesniu po zrobieniu kostki
hustawka to prezent od mojego taty, mój mąż zrobił dach z gontu a ja pomalowałam - awansowałam na domowego malarza
O tym miejscu powiem więcej: ma jakiś taki niesamowity mikroklimat: nieoczekiwanie ogród opada do skarpy, za którą są bardzo dorodne duże drzewa. Powstaje taka naturalna granica "aha". Żeby rozwiązać problem z odwodnieniem ogrodu, właśnie tutaj na końcu przy spadku Alina zrobiła naturalny staw z roślinnością wodną. Rosną same fajne rośliny. Ten żwir we wgłębniku to najlepszy masaż dla nóg (wiele osób biegało boso po ogrodzie), wygodne ławeczki, stolik na maszynie, naturalne światło i widok na ogród - gęste nasadzenia ale bardzo łagodnie wszystko się przenika, nie ma ostrości i takiego wypierania się roślin (jak ja to nazywam).
to i ja szybko pokażę moje mebelki, zrobione są z jesiona z własnego drewna, projekt mój, wykonanie mój mąż a zrobiliśmy je na urodzinowe przyjęcie synka w ostatni weekend i powstały w ciągu 2 tygodni, stół i duże ławy są długie na 2,80, do tego są jeszcze zwykłę lawki i 4 taborety.
ale podczas imprezy okazało się, że potrzebny byłby jeszcze jeden stół - do tych ławek - więc w tym tygodniu mój mąż będzie jeszcze robił nowy, krochę krótszy stół, przyda się jako stół dla dzieciaków
Tu ustawienie na przyjęcie:
a tak się tworzyły:
zapomniałam dodać, że dwukrotnie malowanie Vidaronem - palisander królewski to już ja
Wstawiam zdjęcia chorych liści, które Basia zdiagnozowała jako dotknięte zgorzelową plamistością. Jeśliby ktoś szukał co kosaćcom bródkowym dolega - tu ma przykład tej choroby.
W Morsku, wokół ruin, jest mnóstwo ogromnych mrowisk, których 'mieszkańców' trudno nie zauważyć, bo są wszędzie. Wystarczy na chwilę się zatrzymać a już są na tobie