Dziewczyny ja walczę już trzeci rok. Te wielkie przezimowały z poprzedniego pochowane, te małe teraz się wylęgły i rosną, jestem przerażona bo jak urosną i się rozmnożą, to będzie w kolejnych latach plaga W naszej gminie ten problem kilka lat temu w paru miejscach już wystąpił, ale to ciężkie do wyobrażenia sobie jak na drodze nie masz gdzie nogi postawić bo ślimak na ślimaku. W tym roku pogoda im sprzyja
Myślę że jakby chciały te ślimaki zjeść, a nie się z nimi bawić, to ślimak nie ma szans i szybciutko zostaje połknięty. Przynajmniej kury tak robią. Jak chcą. Te duże może są zbyt duże? Choć słabo mi się zrobiło jak widziałam moją kurę połykającą największą dżdżownicę jaką w życiu widziałam, miała dobre 15 centymetrów. Wyglądała jak mały wąż jak dla mnie fuj!
Póki co piękne słońce, wszystko rośnie jak na drożdżach. Igloo wygląda rewelacyjnie, pomidory prawie do pasa (niektóre), papryczki padrone mają już owoce, w weekend je zjemy Jak się je zrywa zielone to nie są ostre, za to mają rewelacyjny smak
Sałata też już jest, choć na bokach grządki zmasakrowana przez ślimaki (ta będzie dla kur). W weekend jeśli nie będzie padać to ciąg dalszy odchwaszzcania. Już niewiele mi zostało. Wiórki by się przydały żeby przykryć gołą ziemię heh...
Może gdyby biegały luzem to by wyjadały już w fazie najmniejszego i jakoś by to było, ale szczerze wątpię, a do tego pewnie by mi do Wisły rowem popłynęły i tyle by je widzieli
Nie wiem Kondzio mówił, że Oni dają im ślimaki i jedzą je, ale nie widziałam, za to widziałam co było z moimi A może się muszą nauczyć szybko połykać nim się ślimak zorientuje, bo tak jak ja w rękę wezmę to on już ten śluz produkuje.... gdybam....
Biegusy maja swój wybieg, jakbym je na ogród puściła to nic by nie było i z ogrodu i kaczek, bo z powrotem nie złapie na takim terenie jak mój, a same wracać nie chcą, trzeba łapać. Biegusy nie patrzą gdzie i po czym gonią, rabata to dla nich zwykła trawa można deptać i dziobem grzebać za robakami. Oczka wodne nie miałyby racji bytu, w jeden dzień by zrobiły bajoro niestety. Bo one płuczą jedzenie w wodzie, w kurniku dwa razy dziennie wodę wymieniam i wybieram z poidła trawę, ziemniaki, zboże, choć poidło z zupełnie innego końca woliery niż jedzenie mają. Latają tylko od jednego do drugiego na wyścigi
Co do ślimaków to ja nie wiem jak to w internetach robią i w Chinach jak na uprawy je wypuszczają stadami bo moje dostały dwa ślimaki średniej wielkości nie za duże i tak się z nimi męczyły!!! Chciały bardzo połknąć, ale przez ta swoja manię ugniatania dziobem spowodowały, że ślimak w obronie naprodukował taką ilość śluzu, że dzioby pozaklejało, bałam się, że sobie nie poradzą i padną, udało im się w końcu, ale co podżyłam..... i oneMoże z malutkimi ślimaczkami nie maja tego kłopotu ale już z takimi po 7 cm to się strasznie meczą, jakoś nie mam sumienia....
Madziu dziękuję.
Chciałabym, aby były gęściejsze, ale może trzeba je ciąć?
Cieszę się, że moje wypowiedzi czytasz, dzielę się tą wiedzą, którą mam, ale dużo jeszcze nie wiem. Może ten ślimak po ziemi i po kolcu lazł i to przyczyna.
Madziu, najpierw pociąg, potem taxi, drogo nie wychodzi na nas 3 i umówimy sobie już taxi na powrót na konkretną godzinę. Fajnie, jakbyś dołączyła
Rękawice oczywiście jako zabezpieczenie w kontakcie z ziemia, a nie z kolcami. Dlatego róż raczej ręką nie tykam . Gdy przycinam, to odciętą gałązkę łapię sekatorem .
Co do szczepienia przeciwko tężcowi to sie zgadzam. Kilka lat temu byłam w przychodni sie zaszczepić, ale nie mieli szczepionki, miałam ja sama kupić, nie miałam kiedy i gdzie, za dużo pierniczenia z tym było i machnęłam ręką... A niesłusznie.
Judith, mój mąż chyba zahartowany, bo ja stale coś mam z ogrodu, i gdyby nie on, to nie wiem, dzięki. Chyba mi ogród nie służy, powinnam zostać we Wrocławiu i tam żyć.
Nie da się zabezpieczyć, miałam rękawice, ale po tym kolcu ślimak lazł, a one po ziemi łażą i chyba na tym kolcu zostawił tężec. Poczytałam, od 1962r. szczepią na tężec. Lekarz mi powiedział, że 10 lat będę mieć spokój, Uważam teraz, że każda ogrodniczka powinna się zaszczepić, bo klepie, piszę..trzymam się w ryzach, ale ten ból..nie do opisania i wyłączenie z aktywności.
Rok temu miałam podobnie z nogą, a może gorzej.
Ja myślę, że o tydzień mi przesuną.
Zajrzałam i napisałam.
No u mnie, jak to u mnie, znowu coś
Polazłam mordować ślimaki i nakłuł mnie kolec róży, gdy zgarniałam z niej ślimak.
Za 15 min ból palca, środkowy prawej ręki, kurcze, jaki on ważny, dopiero teraz się przekonałam.
I potem spuchł, potroił objętość- to wtorek, sczerniał, nic nie mogłam robić i było tylko gorzej. Noc tragiczna, mąż wymusił wizytę u lekarza,choć myślałam że samo przejdzie, bo już działałam wszelkimi środkami. Tam tylko telefonicznie. W kolejnym dniu udało się bezpośrednio. Okazuje się, że zakaziłam się tężcem. Uff. Dostałam antybiotyki, moczę w szarym mydle, dostałam szczepionkę, druga dawka za miesiąc, trzecia za pół roku. Po szczepionce jeszcze gorzej, cała ręka boli, obrzęk i tak się męczę z palcem i po szczepieniu, dreszcze i gorączka i nici z moich planów, to jest szczęście. Dobrze, że pogoda w kratkę, to wielki pozytyw na nic nie robieniu.
Niestety będę musiała przesunąć szczepienie na COVID, miałam mieć drugą dawkę.
I teraz taka dygresja odnośnie szczepień. Ja się szczepię na COVID, bo to ważne, gdyby nie szczepienie na tężca, straciłabym palca, wnioski sami wysnujcie, jak ważne są szczepienia.
No i dlatego u was nie latałam, jedyne co mogę robic, to fotki z ogrodu
Niestety powoli, robię ją już od zeszłego roku. Ty już byś dawno skończyła a ja się grzebię jak ślimak. Dziennie jestem w stanie max 4 sztuki ułożyć a wiadomo, że jeszcze inne rzeczy w ogrodzie trzeba zrobić. Są priorytety. Ułożyłam już dwa boki tej rabaty 10x10m. Został mi tył, żeby się ścieżki połączyły. Tu jest ciężej bo są spore różnice poziomów i dlatego to trwa, bo jeszcze piasek wożę z miejsca na miejsce Docelowo chcę, żeby tą rabatę, 100m2, otoczyć ścieżką i pomostem, i czystą nóżką sobie wokoło chodzić
Jak wyrównam poziomy, to wreszcie będę mogła się wziąć za obsadzanie misy, bo w tej okolicy był spory dół do wypełnienia.
Miejsca ci u mńie jeszcze dostatek. Akurat z tego niespodziewanego miejsca po klonie to się nie cieszę
Cóż, nie ma co płakać, tylko pomyśleć nad tym, co tu zrobić aby też sprawiało przyjemność
Ślimak niestety był żywy, ale on był całkiem mały jeszcze, tak 1/3 dużego (to był ten "tygrysi").
U nas przez ciek wodny jest mnóstwo golasów co roku. Mamy zawsze urodzaj niestety.
Kury do rosołu nie mogą być za stare, Bo będą gotować się pół dnia.
Paporyki też wysiałam już, zgodnie z Twoją sugestią, Pikować będę w weekend. Ograniczyłam sie do jednej ostrej, reszta słodkie. Zobaczę ile mi uda się ich zachować do właściwego sadzenia. Może u mnie ślimak nie będzie grasował?
Nasiona pomidorów czekają równiez w pogotowiu.
Tobie życzę jeszcze udanych szusowań po stoku własnym lub na wyjeździe, wszak jeszcze zima w pełni.