W nocy było –5. A jak w południe przygrzało +12 i na ogrodzie zrobiła się twarda lodowa skorupa, zaczęłam sobie wyobrażać, co czują uwięzione pod nią roślinki. I zaczęłam je odgruzowywać... Strasznie były zmaltretowane. Ale słonko dopieściło, odchuchało – i przed chwilą wyglądały już tak:
Lawendy wyglądają bardzo kiepsko, do wielu miejsc nie mogę się jeszcze dokopać, korony cesarskiej nie mogę znaleźć (z Wojsławic z ub. roku - cebula jak wielka kalarepa), ale wczoraj tak pozazdrościłam Jotce czosnków, że jakoś dotarłam do swoich. Są!!!
Wiem, wiem, paskudne mam oznaczniki

. Ale dorobiłam się już porządnych...