Wow. Taka niespodzianka, o tej porze ktoś już przeczytał moje słowa

.
Misio o dziwo czuje się świetnie, co prawda leki bierze cały czas.... ale praca w ogrodzie pozwala nam zachować sprawność ciała i umysłu.
Budowę zaczęliśmy 2007 roku...pierwsza cegła 25 maj 2007 i zarośnięte pole:
Budowa szła szybko. Trzeba było pomyśleć o zagospodarowaniu terenu. Na początek kilka większych drzew i krzaków, aby nie mieszkać na pustyni. Jednak z koncepcją na zagospodarowanie nie mogliśmy sobie poradzić. Za radą poradników postanowiłam zamówić projekt ogrodu. Wytyczne były jasne i proste. Ogród bezobsługowy, bo z powodu pracy i tak nikt nie będzie miał czasu na grzebanie w ziemi.
Z przyczyn przyziemskich wykonanie ogrodu wg projektu wzięliśmy na swoje barki.....
Pierwsze wizyty w szkółce spowodawały kolorowy zawrót głowy....... podobało się nam wszystko, Zapanowało też wstrętne chciejstwo na wszystko. Te chciejstwo totalnie skolidowało z projektem...
Z projektu nie zostało się nic....
Ogród bardziej przypomina ogród botaniczny, napstrokacone wszystkiego ile wlezie. Za gęsto, nie w tym miejscu co trzeba. Ale na szczęscie mąż mi kupił super dobre łopaty

Koncepcje się zmieniają i z perspektywy czasu może nie jest to śliczne, nie jest to książkowe, ale to jest nasze i własnymi łapkami. Piszę łapkami, bo piesio też pomaga... ogród jest jego jak pisałam na początku. Jedynie mój "wsiowy ogródek" z lekka ogrodziłam, bo tratował rośliny niemiłosietnie ganiając za traktorem sąsiada. Ogrodzenie przeskakuje, bo jest symboliczne, ale wie, że tam mu nie wolno..... wpada tam tylko jak musi i ja nie widzę
Ale nie wszystko na raz...... na razie pierwsza cegła..... i pierwsze rośliny kwiecień 2008 (posadzone w listopadzie 2007) czyli dwa klony, jarzębinka i rząd dużych jodeł basamicznych kupionych okazyjnie

:
Jodełki kazano wykopać pewnemu panu w lesie, bo wymieniali rury gazowe..... i nie miał co z nimi zrobić. Bałam się czy przeżyją przeprowadzkę i sadzenie w środku upalnego lata. Z podlewaniem były problemy, bo pomiędzy działką, a mieszkaniem mieliśmy godzinę jadzy autem. Na szczęście jeszcze żyją

W zimę bez zimy je podlewamy, nie będzeimy żałować wody za tyle dobrego co dal nas robią.
A na dobranoc pocztek mojego wsiowego ogródka, czyli 2009 rok.