Cały dzień było parno i upalnie, ale udało nam się posadzić wszystkie rośliny. Powiem Wam, ze nic mi tak nie pomaga jak sadzenie. Boli mnie każdy skrawek ciała , ale na duszy ciut lżej

Teraz burza się przewala, leje, podlewa co wsadzone....
Poszło do gruntu wszystko co kupiłam, co dostałam, a kilka roślin udało mi się podzielić od razu. W sumie posadzone jakieś 70 szt z czego połowa w łąkę i wierzcie mi wcale tego w ogrodzie nie widać w łące też nie.
Nie przygodę miałam

w trakcie sadzenia nasionko, którejś trawy wpadło mi do oka, rżnęło, myślałam, że to owad, starałam się wydobyć, po dłuższym czasie się udało, ale teraz oko podpuchło i podrażnione całe

Widzenie mam normalne i mam nadzieję, że do rana przejdzie bo nie uśmiecha mi się latanie na ostry do okulisty
Z pozytywnych informacji jest taka, ze sadząc rośliny w łące zobaczyłam, ze przynajmniej połowa moich sadzoneczek z wiosny żyje i nawet niektóre kwitną tyle, że mają po 15 cm wzrostu

A trawy w łące mam pod pachę więc tej drobnicy kompletnie nie widać. Ale w przyszłości pewnie się to zmieni najważniejsze, że są
Posadzone z tego co pamiętam
( spis będzie, ale nie dzisiaj)
w łące:
perowskie
krwawniki
floksy
pełniki chińskie
ostróżki
trytomy
gaury
monardy
krwiściąg
parzydła leśne
krawnik kichawiec
na żyrafowej:
floksy
przetaczniki
nachyłek
szczaw krwisty
odętka od Madzi
trojeść bulwiasta i
dzwonek nn
Pod budlejami:
obiedki
Na przy ogniskowej:
irysy różowe
liliowce od Uli
i nasze ratowane z dolnej łąki
na najstarszej bylinówce :
dzielżany
szczaw krwisty
a jeszcze skończyłam plewić żyrafową przed sadzeniem, Emuś powyrywał najgorsze chwasty ze ścieżek w warzywniku, synuś skosił podwórko.
Mieliśmy podziałać jeszcze na leśnych rabatach, ale już mnie siły opuściły to raz, a dwa wygoniła nas burza.